PannaDaria pisze:kolejna prowokacja z pytaniami o kanapę - takie to bardzo złe, że ją obłożyłam kocami? Miałam czekać aż ją podrapią?
ja nie odczytałam jako prowokacji a wręcz odwrotnie
to znaczy może inaczej
gdybym poszła na PA i zobaczyła takie cudo- kota bym nie dała. Hocki z kanapą są wyraźnym znakiem że koty się dla Ciebie nie nadają. I wyjątkowo piszę bez złośliwości (zwykle 'zwrotki' wzbudzają we mnie chęć ugryzienia dość mocno i bynajmniej nie pieszczotliwie).
Fakt tak skrzętnego (i bezsensownego, najgłupszy kot zdobyłby kanapę w 3 dni) zabezpieczenia kanapy (...kanapy? nie starożytnego zegara po babci, nie obrazu malczewskiego?) świadczy o dużej niekompatybilności z kotem jakimkolwiek. Po prostu- jeśli w domu istnieje rzecz cenniejsza od kota, jeśli istnieje coś czego zniszczenie przez kota byłoby dzikim dramatem- albo się tego trzeba pozbyć- albo zrezygnować z myśli o kocie. Zwłaszcza jeśli to coś niesie za sobą tylko ładunek finansowy a nie emocjonalny- świadczy o przywiązywaniu wagi do przedmiotów, co z kotem się nijak nie łączy.
I nie kumam czemu DT tego nie zanotował jako sygnału?
Bo o ile zdumienie budzi we mnie fakt że AŻ TAK nic nie wiedziałaś (albo wypierałaś te "przebłyski") o kotach, choćby ze wspomnianego już Filemona czy innego Toma z Jerrym- to jeszcze większe zdumienie budzi że nikt Cię nie "nastraszył".
IMHO problem polega na rutynie DT. Kij z tym czy te dwa koty powinny być razem czy nie czy powinnaś dostać "słodkie" kociątka które być może byłyby takie cudmiód że strawiłabyś moduł diabła tasmańskiego itd itp.
Zawsze zawsze zawsze gdy słyszę "pierwszy kot" albo "był ale dawno" to przebijam Kinga w opowiadaniu o kocim horrorze. O kocie jako środku na nieprzespanie nocy, kocie jako środku antykoncepcyjnym, kocie jako środku antyfirankowym, kocie jako środku antybibelotowym, kocie jako środku antytapetowym, kocie jako środku antymeblowym, kocie jako środku efektów zapachowych, kocie jako środku zakłaczającym totalnie wszystko, kocie jako metodzie na pozbycie się całkiem sporej ilości kasy w zamian za całkiem sporą garść siwych włosów.
Pisałam że wyjątkowo nie mam ochoty gryźć za kocią krzywdę? Anyway, uważam że postąpiłaś słusznie, ani tydzień ani miesiąc ani inny kot nic by tu nie zmienił. I Tobie i kotom dobrze by nie było i pewnie byłoby coraz gorzej.
Przy okazji przyjmij dobrą radę- odpuść sobie zwierzaki jako takie w ogóle. Słowo- bez złośliwości
Są ludzie, którzy nie powinni mieć zwierząt nie z powodu bycia "złymi" czy jakimiś "nieprawidłowym"- po prostu nie powinni i już. Myślę że tak jest z tobą. Nie klei się i tyle.
I naprawdę godne pochwały, że sama doszłaś do wniosku że w ogóle kot nie dla Ciebie, sądzę że nie było to przyjemne się przyznać przed sobą, a co dopiero publicznie.
Uważam że o ile decyzja o kocie była pochopna (a wyobrażenia jednak dziecinne, heh, zdarza się), o tyle potem postąpiłaś odpowiedzialnie i słusznie.