Nastal czas zgrozy tudziez prob psychicznych.
Do somsiada pod nami wprowadzil sie PIES. Prawdziwy!
Zaloga zostala porazona tym nieszczesnym faktem pewnego listopadowego przedpoludnia, kiedy szpiegowala przez okno w kuchni, w leniwym zwisie na parapecie... nagle zza węgła wylonil sie ON, merdajac ogonkiem i tratujac kocie wlosci pod oknem, w poszukiwaniu miejsca na sioo.
Zaloga w pion, ogony w szczotki, dwie warczace lwie paszcze przyklejone do szyby, i grube odwloki sparalizowane strachem.
Po pierwszym szoku Zaloga przeszla w trybie blyskawicznym nastepujace fazy traumy: niedowierzanie

zaprzeczenie

bunt

rezygnacja

pogodzenie

jedzenie.
Przez pierwsze dni Zaloga zrywala sie na bacznosc przy najmniejszych oznakach psiej obecnosci tuz pod nami. Nastepnie, przy pomocy blyskotliwej dedukcji, Zaloga odkryla, ze podloga oddziela ja od wroga i spelnia zadanie takie, ze pies moze sobie szczekac ile chce, a im i tak moze naskoczyc, bo tu na gorze sa u siebie w domu, i nie bedzie pies plul im w twarz
Pies okazal sie stworzeniem spektakularnie reagujacym na wszelkie aspekty swego psiego zywota, ktore to aspekty glosno relacjonuje nam przez podloge o kazdej porze dnia i nocy. Ale Zalogi juz to nie rusza - strzygna leniwie uchem, warkna dla przyzwoitosci, rutyna po prostu
Do czasu, kiedy trzeba przejsc obok drzwi, za ktorymi czai sie paszcza Lewiatana, a przejsc tamtedy trzeba, w drodze na podworko, bo przeciez trzeba codziennie wyszpiegowac, gdzie pies chodzil, co robil, jakie sioo, i w ogole - sluzba nie druzba, trzeba byc na biezaco na swoich wlosciach.
No i przy drzwiach psa, Lew zwany Misiem, zamienia sie w szalik Marysi, zapinany na rzepy

Ale kiedy tylko miniemy strefe zagrozenia, Misio czyli lew z powolania, pedaluje mocno konczynami, i wola Marysi w ucho: "zestaw mnie szybko na podloge, ale juz zaraz, bo pudru mi robisz!", poczym sprezystym ("sprezysty" to w przypadku Misia termin umowny), krokiem dopada drzwi wyjsciowych. Za nim jak na sprezynkach, popyla szalik nr 2, czyli Sissi.
Zwyczajowe czajenie sie w progu, wąchanie deszczu, dumanie wyjsc czy nie wyjsc, przeszlo do historii. Zaloga wypada jak z procy, niezaleznie od warunkow atmosferycznych, ale nie ma to nic wspolnego z obecnoscia psa za wiadomymi drzwiami, tylko dlatego, ze Zaloga zaczela nowe i lepsze zycie
Jezeli pies zostanie wyprowadzony w czasie, kiedy Zaloga zazywa swiezego powietrza, od razu kieruje me kroki za smietnik, bo tam siedzi Misiolek, nie ze strachu bynajmniej, tylko z potrzeby serca. Nastepnie, przyodziana w czarny szalik na rzepy, udaje sie do autka, i półleżąc na mokrym asfalcie, negocjuje z szalikiem nr 2, ktora rowniez sie nie boi, tylko pilnuje naszego dobytku oraz z potrzeby serca zapoznaje sie z konstrukcja podwozia.
Nastepnie, opatulona kotami, wracam do domu, podczas gdy piesek spoglada za nami zdziwiony, i z letka szarpie sie na smyczy, nieswiadomy faktu, ze te dwie szczotki wystajace z mojego karku, to nie kocie ogony, tylko awansowana bron laserowa
