JOKOT wygrał , to świetna wiadomość
Ale mam też gorsze
Wczorajszą niedzielę spędzałam sobie sielsko w ogrodzie, ktoś grillował, ktoś rysował koty, a tu nagle telefon dzwoni z uporem maniaka. Nie chciało mi się ruszyć i odebrać

, ale ktoś dzwonił tak natarczywie, że uznałam, iż sprawa jest ważna i pilna. I oczywiście taka się okazała. Na dodatek bardzo smutna. Panie wracając z wakacji (z własnym kotem w transporterze) znalazły przy drodze kocię z okiem w strasznym stanie (mówiły, że chyba ktoś mu je wypalił. Jednak to "tylko" wielka opuchlizna i hektolitry ropy

), z rozciętym ciałkiem między przednimi łapkami i dziurą w brzuchu - mięsko na wierzchu

Panie zajechały do przytuliska, gdzie nikogo nie było, więc nie mogły uzyskać pomocy dla maleństwa. W poznańskim schronisku nikt nie odbierał telefonu, ale udało im się dodzwonić pod nr tel. z przytuliskowych ogłoszeń czyli do wolontariuszki, która awaryjnie podała mój nr telefonu. Kiedy usłyszałam w jakim kot jest stanie mogłam tylko podać swój adres i czekać na tę rozprutą biedę.
Dziewczyny, nie chcę wiedzieć kto mu to zrobił, rana brzuszka wgląda na prostą ciętą
Maleństwo - robocze imię Feluś albo Beret - trafiło wczoraj do kliniki, gdzie natychmiast poddano go narkozie i udzielono pomocy.
Oczko: wrzód rogówki, wypadła tęczówka. Chwilowo zaszyte w tzw. worek, do którego wkrapla się leki. Nie wiadomo czy uda się je uratować, ale weci będą się starać z całych sił.
Brzuszek: jak gdyby rozpruty, mięsko na wierzchu. Usunięto zmiany martwicze i zszyto na tyle, na ile było to możliwe (tak rozległa rana, że brakuje skórki i ciałka na tym chudziaczku).
Musiał się tak błąkać już jakiś czas, infekcja zaatakowała cały organizm, ciałko uległo już miejscami zmianom martwiczym, posypały się ząbki, a pozostały gnatki i skórka, częściowo "rozpruta"
Feluś/Berecik pozostał w szpitaliku, jego stan nie pozwala na zabranie go do domu. Najwcześniej będę mogła odebrać go pod koniec tygodnia. Ale lekarze są bardzo dobrej myśli, tyle że muszą nieustanie nad nim czuwać. Jest w znakomitych rękach!!!
A to wszystko dzięki kochanym dziewczynom z Fundacji Agapeanimali

, które postanowiły wziąć koszty leczenia Felusia na siebie. Chyba nie muszę pisać, co to dla mnie znaczy... Kochane, dziękuję za pomoc w walce o to potwornie skrzywdzone maleństwo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Środki Fundacji też są ograniczone, więc gdyby ktoś zechciał wesprzeć jej konto, to będzie można je tu znaleźć (za chwilkę). Pecia

też pewnie dzisiaj zorganizuje bazarek, na który z góry zapraszamy.
A teraz kilka fotek Felusia

, które robiłam komórką ściskaną w trzęsącej się ręce

Lepsze zdjęcia wkleję, gdy Felek wróci z lecznicy. Wogóle go tu nie widać, to taki strzęp dokumentacji raczej. Ale zaręczam Wam, że przepiękny z niego krówek.

Pomimo potwornego cierpienia, krzywdy jakiej zaznał na widok człowieka mruczy i resztą sił wtula się w niego. Jest cudowny i śliczny wręcz nieprzyzwoicie
Jednak kocio został przechszczony na Lalusia, jest przesłodki, cudowny

By
jerzykowka at 2012-09-03
Część brzuszka

By
jerzykowka at 2012-09-03

By
jerzykowka at 2012-09-03
Bardzo prosimy o Wasze magiczne kciuki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dane Fundacji, dla tych, którzy mogliby wesprzeć.
Fundacja Agapeanimali
ul. Matejki 3/12
60-766 Poznań
BZWBK S.A. 27 ODDZIAŁ W POZNANIU
26 1090 1346 0000 0001 0666 4622
Tytuł przelewu: ROZPRUTY LALUŚ