Moje 2+1 , czyli FeLVkowe chłopaki i niedźwiedź gryźli

solarie pisze:Właśnie zawsze ciekawi mnie kwestia przewożenia zwierząt komunikacją miejską - niby mamy samochód, a ja w końcu będę mogła go używać , ale zdarzyło się, że był np. w naprawie albo tata był zajęty i musiałam poczekać z wizytą u weta (to nie było nic pilnego na szczęście). Musiałabym się grubo zastanowić, żeby jechać z Malagą autobusem, bo on już w samochodzie wyje na cały regulator, to co dopiero tam - nie wiem jak by ludzie zareagowali i kierowca.

Ja wszelkie miauczenie braci w transporterze podczas podróży mpk podpisuję pod "uroki komunikacji miejskiej"

Jeśli ludzie mogą słuchać muzyki z komórek na cały regulator, kaszleć naokoło, dzieci marudzić, a drechy zachowywać się na poziomie brodzika, to koty mogą miauczeć

solarie pisze:Właśnie zawsze ciekawi mnie kwestia przewożenia zwierząt komunikacją miejską - niby mamy samochód, a ja w końcu będę mogła go używać , ale zdarzyło się, że był np. w naprawie albo tata był zajęty i musiałam poczekać z wizytą u weta (to nie było nic pilnego na szczęście). Musiałabym się grubo zastanowić, żeby jechać z Malagą autobusem, bo on już w samochodzie wyje na cały regulator, to co dopiero tam - nie wiem jak by ludzie zareagowali i kierowca.

Różnie z tym jest, czasem ktoś się obróci, a żeby sprawdzi skąd te miauki, popatrzy z pogardą "kot" :roll:

są i miłe sytuacje... gadki szmatki "gdzie pani jedzie z tym kotkiem, "jaki ładny kotek" itd.
Ogólnie unikam komunikacji miejskiej, trwa to znacznie dłużej, a i nie chce niepotrzebnie dodawać stresu futrom. Dla mnie też niewygodnie, kruszynki to nie są tylko kształtne ciałka :ryk:

Podróże komunikacją miejską z kotem to pikuś. Schody zaczynają się podczas podróży z psem. :mrgreen:

Ja zawsze transportem obracam tak aby kratka od wejścia była jak najmniej widoczna dla oczu ciekawskich..
Raz mnie Pani pewna zapytała:
-Dlaczego ten transporterek tak obrócony? Zajrzeć nie można..
A co ja na to?
-Właśnie dlatego. :twisted:

Innym razem, stoję na przystanku, transporter w ręku i mały chłopiec wykazujący wielkie zainteresowanie ową zawartością. Chłopiec, cóż, czyściutki to on nie był, cały od lodów opaćkany, rączki co rusz mu do noska wędrowały, a później znowu w lodzie i tak w koło. Kiedy zaczynał się za bardzo interesować braćmi jego matka:
-Nie wolno koteczków, bo się zarazisz czymś!
Rynce mi opadły..

Prędzej koty od malca :mrgreen:

saintpaulia pisze:Podróże komunikacją miejską z kotem to pikuś. Schody zaczynają się podczas podróży z psem.

U mnie zupełnie odwrotnie, Dzulka bardzo grzeczna w autobusie i chętnie śmiga do weta, jedynie jak zbliżamy się do lecznicy to muszę wziąć ją na ręce, bo zapiera się łapami i nie chce iść :ryk:

Wyga pisze:Ja zawsze transportem obracam tak aby kratka od wejścia była jak najmniej widoczna dla oczu ciekawskich..
Raz mnie Pani pewna zapytała:
-Dlaczego ten transporterek tak obrócony? Zajrzeć nie można..
A co ja na to?
-Właśnie dlatego.

Innym razem, stoję na przystanku, transporter w ręku i mały chłopiec wykazujący wielkie zainteresowanie ową zawartością. Chłopiec, cóż, czyściutki to on nie był, cały od lodów opaćkany, rączki co rusz mu do noska wędrowały, a później znowu w lodzie i tak w koło. Kiedy zaczynał się za bardzo interesować braćmi jego matka:
-Nie wolno koteczków, bo się zarazisz czymś!
Rynce mi opadły..

Skąd ja to znam, ile to koty chorób przenoszą :ryk:

Jak u moich kotów zdiagnozowano felv, to dziewczyna od której moja mama pilnowała dziecka zwolniła ją, bo bała się że zarazi jej dziecko białaczką :smiech3:

słyszałam nawet, że podobno dziecku robiła wszystkie badania...

saintpaulia pisze:Prędzej koty od malca

Dokładnie tak :ok:

W sumie to dla dziecka się dobrze złożyło. Padaczka u mojego psa była nie raz powodem sensacji. :roll:

saintpaulia pisze:W sumie to dla dziecka się dobrze złożyło. Padaczka u mojego psa była nie raz powodem sensacji.

Czasem odnoszę wrażenie, że mało który niezwierzęciolubny jest normalny :roll:

Kto by nie chciał takiego kotecka? :ryk:

Ja! Nie chciałabym oglądać jego kuwetki. :mrgreen:

Pod warunkiem, że sam by zbierał sierść, czesał się i sprzątał kuwetę? To ja bym chciała :mrgreen:

saintpaulia pisze:Ja! Nie chciałabym oglądać jego kuwetki.

O kuwecie nie myślałam :smiech3:

chodziłby pod krzaki :ryk:

Wyga pisze:Pod warunkiem, że sam by zbierał sierść, czesał się i sprzątał kuwetę? To ja bym chciała

Za duże wymagania, dla małego kotka :ryk:

Kupa sierściucha, a nie mały kotecek :mrgreen:

Moje 2+1 , czyli FeLVkowe chłopaki i niedźwiedź gryźli

Kto przegląda forum