Nasze białaczkowce cz. 3

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 28, 2012 22:38 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Moniunia pisze:z tym kaloryferem to był sarkazm...ale cholera lepiej, żeby wychodziła na chwile i wracała "jak człowiek" do domu, czy żeby czmychała miedzy nogami, atakowała jak tylko usłyszy ze drzwi się otwierają, uciekała przez okno i znikała na kilka dni??
A co jesli zabije mi ja stres, że nie może wychodzić? załatwia się tylko i wyłącznie na dworzu....

teraz wychodzi, bo wyniki badań miała dobre, daliśmy na wzmocnienie przez zabiegiem zylexis , także jak ona wychodzi normalnie to ją widze na podwórku zwiedza myszy przynosi....a jak mam robic tak jak Wy karzecie to mi zniknie znów i dopiero narobi kłopotu. Nie mogłam jej wcześniej wysterylizować, bo badań żadnych nie miała. Wszystko po kolei chciałam zrobić a tak jak mowie w ciąże musiała zajść kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że istnieje coś takiego jak kocia białaczka, albo własnie wtedy kiedy zafundowałam jej tygodniowe więzienie w domu i zwiała na kilka dni


Nie mozesz fundowac innym kotom takiego losu,rozumiesz?Kiedys nie wiedziałas-ok,ale teraz wiesz i nie mozesz tak postepowac.Moje koty kiedys wychodziły(większosc),ale były wysterylizowane wszystkie,a mimo to od czasu (od 3 lat)kiedy mam plusowe koty nie wypuszczam ich na dwór,bo moga zarazic INNE koty.Ja tez mam dom wolnostojacy,tez mam kupe ludzi w domu,dzieci...ale pilnuje je jak oka w głowie...
To nie jest 1 ciaza Twojej kotki..jestes tu juz od 13 lipca i juz wtedy trzeba było pomyslec o tym,zeby ja ciachnać.Jesli nie masz pieniędzy to napisz ,na pewno ktos opłaci sterylke aborcyjna,a Ty przedstawisz fakture za zabieg.Prosze Cie ,nie skazuj kolejnych kotów na zagładę...na smierc w meczarniach...
Napisałam pw do Ciebie "skąd jesteś"?
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Śro sie 29, 2012 7:33 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Okolice Lodzi, nie chodzi o pieniadze tylko o stan kocury, nie chcialam jej krocic bez badan i jakiego tam wzmacniajacego leczenia, no i w czwartek mialysmy jechac na ostatnia kontrole i w przyszlym tygodniu bylby zabieg. Kota miala grzybice, zmiany ropne w pysiu chcialam to wszystko najpierw wyleczyc.....
A powie mi ktos dlaczego w morfologii i biochemii robionych 2 tyg temu nic nie wyszlo??

Moniunia

 
Posty: 40
Od: Pt lip 13, 2012 19:06

Post » Śro sie 29, 2012 7:59 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Wyciachaj kotkę,to będzie najlepiej dla niej,i nie wypuszczaj jej.Ja tydzień temu wysterylizowałam swoją białaczkową,rasową,hodowlaną kicie,bo wyszła białaczka.Wypuszczając ją ,narażasz inne koty,na białaczkę

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08

Post » Śro sie 29, 2012 8:35 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Tym bardziej, że pewnie tatuś przyszłych kociątek też już się zaraził od niej :(

Mi sie wydaje, że u kotów wyniki z krwi tak nie działają. Tym bardziej, że robi się morfologię i bichemię, a nie hormony ciążowe.
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Śro sie 29, 2012 8:39 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Moniunia pisze:Okolice Lodzi, nie chodzi o pieniadze tylko o stan kocury, nie chcialam jej krocic bez badan i jakiego tam wzmacniajacego leczenia, no i w czwartek mialysmy jechac na ostatnia kontrole i w przyszlym tygodniu bylby zabieg. Kota miala grzybice, zmiany ropne w pysiu chcialam to wszystko najpierw wyleczyc.....
A powie mi ktos dlaczego w morfologii i biochemii robionych 2 tyg temu nic nie wyszlo??


spytałam skad jesteś ,zeby pomóc w znalezieniu weta jaki sie białaczki "nie boi"i ja natychmiast ciachnie.Sama znajdziesz,czy Ci pomóc?
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Śro sie 29, 2012 9:26 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Bożena spokojnie, nie naciskaj na Dziewczynę. To nic nie daje, a gwarantuję Ci, że może przynieś odwrotny skutek.

Moniunia, Ty musisz podjąć decyzję. To Twoja kota. Jeśli zdecydujesz na sterylkę aborcyjną, to szukaj dobrego weta i nie zrażaj się tym, że jeden Ci powiedział, że zabiegu nie zrobi.
asia2 pisze:to że na sprzęcie wirusy zostaną , to bzdury jakieś. Wirusy białaczki stosunkowo łatwo się niszczą a i żywotność mają krótką.

I to jest prawda. Wirus białaczki na krótką - kilkuminutową przeżywalność w środowisku. Podejrzewam, że wetowi chodziło o coś zupełnie innego, może nigdy nie robił aborcyjnej a nie chciał się przyznać. Może bał się reakcji organizmu kota i ewentualnych powikłań. Nieważne. Ty szukaj dobrego weta.
Słusznie zrobiłaś, że chciałaś najpierw wyleczyć kocicę, jednak powinnaś była liczyć się z tym, że wypuszczana niewysterylizowana kotka może zajść w ciążę. Teraz trudno. Trzeba coś mądrego z tym zrobić. Poczytaj trochę o białaczce. Ja też jestem za sterylizacja aborcyjną, ale to nie ja podejmuję decyzję. Wydaje mi się ważne, że zarażone kocięta mają najgorsze z możliwych w przebiegu białaczki rokowanie. Tu masz dobry artykuł na początek:
http://www.vetopedia.pl/article23-1-Bia ... kotow.html

Moniunia pisze:A powie mi ktos dlaczego w morfologii i biochemii robionych 2 tyg temu nic nie wyszlo??

A co chciałaś, żeby wyszło? Kot nosiciel w dobrej formie (bezobjawowy) może mieć dobre lub bardzo dobre wyniki.
Obrazek

Motta brak. Wszystko jest czekaniem...
Wody — uczy pragnienie.
Brzegu — morskie przestrzenie.
Ekstazy — ból tępy jak ćwiek —
Pokoju — o Bitwach pamięć —
Miłości — nagrobny Kamień —
Ptaków — Śnieg.

Emily Dickinson

fiszka13

 
Posty: 1353
Od: Czw sty 28, 2010 22:01
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sie 29, 2012 21:09 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Kasia91 co tam u Ciebie? Martwię się.

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Czw sie 30, 2012 10:11 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Oj przepraszam, że sie nie odzywam :) Wczoraj troche przezywalam ogolne problmey i jakos tak nie dodalam karty z badan, dzis pozniej to zrobie. Z Cicia lepiej, jest już ożywiona, myje sie, przeciaga sie, wczoraj nawet w poczekalini pogadala sobie z jakims kocurem (najwyrazniej przypadl jej do gustu :D) Dostalam zastrzyki do domu chyba ten catosal, krwi narazie nie robilismy, dopiero w poniedzialek juz tak hurtem. Cos tam Pani doktor nie podobala sie nerka wiec to bedzie do sprawdzenia, szmerow nad sercem juz nie ma wiec ogolnie lepiej i bedzie dobrze! Bo tak byc musi!

Kasia91

 
Posty: 53
Od: Sob maja 05, 2012 12:09
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 30, 2012 11:24 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Kasia91 pisze:Oj przepraszam, że sie nie odzywam :) Wczoraj troche przezywalam ogolne problmey i jakos tak nie dodalam karty z badan, dzis pozniej to zrobie. Z Cicia lepiej, jest już ożywiona, myje sie, przeciaga sie, wczoraj nawet w poczekalini pogadala sobie z jakims kocurem (najwyrazniej przypadl jej do gustu :D) Dostalam zastrzyki do domu chyba ten catosal, krwi narazie nie robilismy, dopiero w poniedzialek juz tak hurtem. Cos tam Pani doktor nie podobala sie nerka wiec to bedzie do sprawdzenia, szmerow nad sercem juz nie ma wiec ogolnie lepiej i bedzie dobrze! Bo tak byc musi!


:ok: :ok:

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Czw sie 30, 2012 12:54 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

zaznaczam wątek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

edii

 
Posty: 2590
Od: Pon paź 04, 2010 18:05

Post » Czw sie 30, 2012 12:59 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

a jak nasza ciężarówka?już coś wiadomo?
Skoro włascicielka kota nie odpisuje na pw z radą dalej będę sobie pozwalała na publiczne "lincze",bo tak naprawdę do niczego miłe dyskusje nie prowadza.
Taka postawe własciciela kota nalezy piętnowac ,bo własnie chodzi nam o dobro kotów naszych i "niczyich",a Moniunia swiadomie wypuszcza chorego kota,niewysterylizowana kotke i zaraza ŚWIADOMIE inne koty
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sie 30, 2012 13:08 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Znam taki przypadek... Dwa bloku ode mnie Pan ma koty, same kotki chyba z 8, żadna niesterylizowana.
Mój przygarnięty Tofi, bankowo miał z nimi kontakt, w końcu chodził po tym terenie 3 lata jako kot bezdomny.
Mówiłam kiedyś Panu, żeby przetestował kotki i je wysterylizował, że Tofi ma białaczkę.
Ostatnio moja mama go zaczepiła i tak samo tłukła do łba żeby ich nie wypuszczał, wysterylizował, zrobił testy.
Jak grochem o ścianę. Wkurza mnie gdy ktoś świadomie wypuszcza nosicieli, żeby zarażały inne koty.
Jak ma się zmniejszyć liczebność chorych kotów, kiedy są tacy nieodpowiedzialni ludzi...
Kot z felv ma siedzieć w domu, a jak już musi wyjść to niech to robi na smyczy.
Obrazek Obrazek Obrazek
Toffie [*] 15.03.2016r. , Kubuś [*] 07.12.2016r. , Julia (Dżulia) [*] 15.01.2018r.

Miraclle

Avatar użytkownika
 
Posty: 12355
Od: Wto maja 10, 2011 10:47
Lokalizacja: Jaworzno

Post » Czw sie 30, 2012 17:27 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

forum i kot nie sa moimi jedynymi zajeciami......
Mamy lekarza, lepszego w lodzi nie ma drPacalowska, jedziemy w poniedzialek

Moniunia

 
Posty: 40
Od: Pt lip 13, 2012 19:06

Post » Czw sie 30, 2012 17:53 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Moniunia pisze:forum i kot nie sa moimi jedynymi zajeciami......
Mamy lekarza, lepszego w lodzi nie ma drPacalowska, jedziemy w poniedzialek


Uwierz naszym też, ale świadome zarażanie innych jest nieodpowiedzialne... Uważasz że to w porządku ?
Obrazek Obrazek Obrazek
Toffie [*] 15.03.2016r. , Kubuś [*] 07.12.2016r. , Julia (Dżulia) [*] 15.01.2018r.

Miraclle

Avatar użytkownika
 
Posty: 12355
Od: Wto maja 10, 2011 10:47
Lokalizacja: Jaworzno

Post » Czw sie 30, 2012 18:25 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

BOZENAZWISNIEWA pisze:a jak nasza ciężarówka?już coś wiadomo?
Skoro włascicielka kota nie odpisuje na pw z radą dalej będę sobie pozwalała na publiczne "lincze",bo tak naprawdę do niczego miłe dyskusje nie prowadza.
Taka postawe własciciela kota nalezy piętnowac ,bo własnie chodzi nam o dobro kotów naszych i "niczyich",a Moniunia swiadomie wypuszcza chorego kota,niewysterylizowana kotke i zaraza ŚWIADOMIE inne koty

A ja się nie zgadzam. Jeszcze nigdy w taki sposób siłą do działania nikt nikogo nie zmusił. To wirtualny świat Bożeno. W ten sposób dajesz tylko i wyłącznie upust swojej złości, a właścicielki (podkreślam właścicielki) kota do niczego nie zmusisz. Wręcz przeciwnie. Nie wiesz o tym, że jeśli na kogoś się naskakuje to czasem przynosi wręcz odwrotny skutek? Na zasadzie "nikt mi nie będzie dyktował co mam robić". I wtedy ani tłumaczenie, ani wyjaśnianie nic nie da, ani mówienie o odpowiedzialności. Publiczne lincze do niczego nie prowadzą. Moim zdaniem trzeba edukować i pokazywać możliwości. Wspierać i dawać rady. Nie zawsze od pierwszej rady człowiek zmienia zdanie, czasem trzeba cierpliwie tłumaczyć raz, drugi i dziesiąty. Agresją nic nie zwalczysz. Napisanie "będę sobie pozwalała na publiczne lincze" wyraża już Twoją złość i jest po prostu - delikatnie powiem - niegrzeczne.
Obrazek

Motta brak. Wszystko jest czekaniem...
Wody — uczy pragnienie.
Brzegu — morskie przestrzenie.
Ekstazy — ból tępy jak ćwiek —
Pokoju — o Bitwach pamięć —
Miłości — nagrobny Kamień —
Ptaków — Śnieg.

Emily Dickinson

fiszka13

 
Posty: 1353
Od: Czw sty 28, 2010 22:01
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 360 gości