No byłam, widziałam.
miejsce faktycznie paskudne na bytowanie kota, tuż przed maskami parkujących samochodów.
Kotka okazała się całkowicie oswojonym miziakiem, po kilku minutach już pozwoliła się pogłaskać, a w ciągu pół godz wywaliła brzuch do góry, ewidentnie wyrzucona domowa kotka.
Na moje laickie oko kotka nie ma maluchów - cycuszki nie są pełne ani wyciumkane, no u karmiącej ewidentnie widać, a tu brzuszek ofutrzony i śladu karmienia.
Nie wiem, może maluchy były i umarły?
Jutro zabiorę ja pokazać do lecznicy. Jeśli faktycznie nie karmi zostanie ciachnięta, jeśli karmi wróci na miejsce i będziemy czekac na dalszy rozwój sytuacji.
Kinga obiecała coś wymyślić by kotka po sterylce nie musiała wrócić pod Manufakturę.
koteczka, na poczatku ciut niesmiała, sympatyczna buraska z lekkim zezikiem

Potem sie rozkręciła i miziała do nas jak głupia

A to dziura, w której się chowa, podgladałysmy z latarką, tam jest taki jakby kanał z lekimi zakrętami, który wg Kingi prowadzi donikąd
