Dzis sie przerazilam od rana ze Lunkowi cos sie dla odmiany z przednimi lapkami jeszcze stalo

A bylo to tak: w trakcie kroplowy zaczal sie nagle bardzo wyrywac i szarpiac, nie dalo rady go utrzymac wiec pozwolilysmy mu zwiac. Kroplowka byla na lozku, Lunek przebiegl po poreczy i zeskoczyl. Od razu zaczal bardzo bardzo kulec, caly bark mu chodzil, lapeczke przednia, z tej strony gdzie plyn lecial, podkulil pod siebie, warczal przy probie dotkniecia....
Posiedzial tak z 10 minuy, schowany z podkulona lapka, potem jednak wyszedl i zjadl, nastepnie wskoczyl na krzeslo- niepewnie, najpierw wsadzajac lapke, ale wskoczyl. Spal z godzine znowu. Teraz wstal, przeszedl sie, zrobil siooo- na moje oko juz nie kuleje ale schowal sie jeszcze w budce na drapaku.
Myslicie ze to mogloby byc np. od tego, ze zle zeskoczyl z ta gula albo jakis nerw podraznilam, gdy sie szarpal z igla? Moja pierwsza mysl to bylo:paraliz, rdzen, pekniecie, rak, FIP...

W kazdym razie scisle zwiazane z jego ostatnimi problemami z poruszaniem.
Teraz sobie jednak mysle, ze skoro przeszlo (a w kazdym razie jest duzo lepiej) i tak nagle przy kroplowce sie stalo- to moze przypadek, cos niegroznego po prostu? bardzo bym chciala....