Witajcie

Od pewnego czasu martwił nas Julcio. Schudł i to tak, że aż mu się boki zapadły. A od jakiś 2 tygodni nie chce jeść. Niby coś tam skubnie, poliże, ale według mnie są to sladowe ilości. Zaczełam ważyć jedzenie. Wczoraj przez cały dzień zjadł 7 gram chrupek. Rano nie je wcale, tylko wylatuje na ogród. Zupełnie jakby jego jedynym celem w życiu było polowanie. W południe przespał na tarasie ok. 2 godzinki. Wieczorem pokręcił się koło miseczek, polizał, powąchał i tyle. Choć kabanoska kociego chapnął prawie w całości od razu. Decyzja podjęcta, rano jedziemy do weta.
I własnie dziś rano nie było miseczek :/ Drzwi na taras zamknięte, coś niedobrego się będzie działo. Julcio wyruszył po kuchni, szukając jedzenia. Ale nic z tego. jedziemy do pani doktor. Nie będę się zastanawiać całymi dniami, że taki chudy, że może biega za dużo, że może upały, że coś tam jeszcze.
Nie ma jedzonka? Nigdzie?
Pani wet stwierdziła, że faktycznie bardzo mu się boki zapadły. Pobrała krew, wyniki po dziesięciu minutach pokazały że: morfologia piekna, nerki, wątroba zupełnie bez zmian. Paszcza różowa, zębiska bielutkie, węzły chłonne nie powiększone.
W tym czasie jak czekaliśmy na wyniki, Julcio dostał saszetkę gratisowej karmy i co? Zjadł ją siedząc w kontenerku.
Jedna z diagnoz brzmi: Julcio sobie wychował dużych. Jest grymaśny i chce jeść co chwilę co innego.
Druga z zdiagnoz, jeszcze nie potwierdzona to możliwość jakiś pasożytów czy pierwotniaków w przewodzie pokarmowym. Wieczorem będą wyniki z badania kupy. Zobaczymy.
Czy my przesadzamy? Męczymy kota? Myślę, że nie, bo nie darowałabym sobie, gdyby coś się stało, a ja nic bym wczesniej nie zrobiła. A ogólnie Julaś nie jest ani apatyczny, ani osowiały. Siedzi sobie na tarsie i spogląda wkoło z zainteresowaniem


I na zdjęciach nie widać tej jego chudości.