Spróbuj, kochana, plus opisy....pisiokot pisze:Jolu, nie jestem specjalistką, ale moze spróbowałabym coś zrobić.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Spróbuj, kochana, plus opisy....pisiokot pisze:Jolu, nie jestem specjalistką, ale moze spróbowałabym coś zrobić.
pisiokot pisze:jolabuk5 pisze:Dziewczyny, czy ktoś mógłby zrobić DOBRE zdjęcia kotom Joli Dworcowej? Jej koty TRZEBA wyadoptować, bo Jola jest chora i skończy się na tym, że jej 23 koty wylądują w schronisku... A bez dobrych zdjęć te koty nie mają szans. Jola robi zdjęcia takie sobie, ja też nie za dobre (aparat mam słaby). Ale wiem, że są specjalistki które robią piękne fotki!
Jolu, nie jestem specjalistką, ale moze spróbowałabym coś zrobić.
czy Ty dzwoniłaś do mnie wczoraj może ? Mam zepsuty telefon, koty mi go zrzuciły na kafelki w kuchni, połowa opcji nie działa![]()
annskr pisze:Pani mnie nie poznała, przypomniałam jej, że już brała od nas rudego kota. Ale był chory, przypomniała pani.
Otworzyłam drzwi, powiedziałam „do widzenia”.
Nie jestem dobrze wychowana
Myślę, że od jesieni 2010 miała kilka kotów, pewnie rudych, i pewnie każdego pozbywała się przy pierwszym problemie.pisiokot pisze:Najgorsze jest to, że gdzieś kota dostanie. I ...
annskr pisze:Jesienią 2010 wyadoptowaliśmy ślicznego Rudiego Schuberta do pewnej pani na Felsztyńskiego (Łódź). Po pewnym czasie - dwa miesiące? trzy? może dłużej - pani zadzwoniła, błagając, by kota zabrać, bo mąż grozi, że go wyrzuci. Więc w te pędy z Lucynką poleciałyśmy, Pani z wrzaskliwą córką wyniosły nam na korytarz Rudiego całego w krwawych plamach - awanturując się, że dałyśmy im chorego kota. Wet kota oczywiście nie widział. Przerażone jego wyglądem pojechałyśmy prosto do lecznicy - okazało się, że te plamy to wyskrobane, wydrapane miejsca po grzybie… Kot musiał złapać grzyba, pewnie próbowano mu ogniska „wyskrobać” zamiast leczyć.
I dziś telefon o rudego kotka - właśnie wkleiłam ogłoszenia Gnoma. Umówiłam się, przyjechali. I kto stoi w drzwiach? No właśnie.
Pani mnie nie poznała, przypomniałam jej, że już brała od nas rudego kota. Ale był chory, przypomniała pani.
Otworzyłam drzwi, powiedziałam „do widzenia”.
Nie jestem dobrze wychowana
Teraz żałuje, że nie porozmawiałam - między tamtym zdarzeniem - jesień 2010 - a dziś upłynęło półtora roku, pewnie mieli w tym czasie jakiegoś kota / koty, ciekawe, co się z nimi stało…
Nowy telefon tej pani uzupełnił naszą czarna listę.
Możemy pisaćNeigh pisze:Wiecej nie mogłyście napisać, a?:-)
Użytkownicy przeglądający ten dział: dorcia44, kasiek1510, puszatek i 101 gości