Jest źle.
- nie wiadomo jaka i kiedy będzie terapia, nie ma diagnozy. Guz rośnie coraz większy i większy. Basia czuje się coraz gorzej, całą noc nie spała..
- jak tylko będzie mogła wyśle mi wszystkie wyniki. Postaram się skontaktować z żoną reniferowego szefa.... nie dlatego, że wiem, że to ma sens, ale nie znam żadnego innego lekarza... a Basia nie ma czasu... Ja też nie wiem co robić, ale coś muszę.
- nie mam innych pomysłów ani namiarów na specjalistów...nie możemy działać w ciemno, bo to oznacza uruchomienie całej machiny od nowa... a jest gorzej a nie lepiej
- mamy też ogromny problem ze zwierzami u Basi. Jak wiecie zwierza jest dużo i na DT i rezydentów...
- ogłoszenia pracowicie wklepywałam... na rudziaszka było nawet wiele telefonów, Basia rozmawiała,prosiła o kontakt w tym tygodniu ze względu na pobyt w szpitalu... nikt się już nie odezwał
- może ktoś na miejscu mógłby pomóc, podawałbym w ogłoszeniach jego telefon, bo tak cała robota na nic...coś z tym trzeba zrobić... ogłoszenia spadły na kolejne strony, cały wysiłek na nic...
- może trzeba będzie szukać domu także rezydentom...
- finanse - zobowiązałam się do pomocy zwierzakom - one też wyszły ze schronu - klepię bazarki... tyle ile damy radę, pomożemy. Jeśli damy radę pomóc w prywatnej konsultacji lekarskiej (?) pomożemy...
ale ja też zaczynam się bać, czy damy radę... finansowo, logistycznie, emocjonalnie... bo jestem znanym w kosmosie histerykiem...
Przepraszam za mętne wywody, ale choć sobie ulżę jak zrzucę trochę odpowiedzialności na wirtualne byty.
Nie gniewajcie się, taki imperatyw wewnętrzny żeby się głupio uzewnętrznić.