» Sob sie 25, 2012 12:34
Re: Wątek cukrzycowy VII
Cześć wszystkim cukrzycowym opiekunkom. Wstałam sobie dzisiaj rano i po naszych cukrowych rytuałach otworzyłam pocztę, gdzie znalazłam mejl od pani, od której wynajmuję dom na wakacje. W tym roku musiałam odwołać rezerwację - z oczywistych względów. Pani jest bardzo miła, ogromnie ją lubię, ale trudno mówić o jakiejś zażyłości. Aby unaocznić pani konieczność odwołania wakacji, opisałam jej pierwsze wariackie miesiące zmagań z kocią cukrzycą i oczywistą uciążliwość bycia na "cukrzycowym sznurku". Po jakimś czasie dostałam tę wiadomość (zamieszczam obszerne fragmenty):
Uwazam,że popełnia Pani błąd skupiając się na jednym, biednym
zwierzątku,jakby było ono osią Świata- poświęcając mu całe swoje
życie.Jest to przede wszystkim kosztem Pani zdrowia ,ale także Pani
Rodziców- którym, z wiadomych względów nie jest Pani w stanie poświęcić
należytego czasu.A czas bezlitośnie płynie...Majac tego świadomośc
-zabieram Rodziców w góry, organizuje przejazdy na szczyty (w ostatni
weekend wywiozłam Ojca na halę Miziową i był prawie na Pilsku!), albo w
bardziej 'codzienny' sposób- ide do nich z lamką wina,zeby pogadać o
przeszłości.Mam mało czasu, pracuję po 16 godz. na dobę, bo mam szczyt
budowlano-projektowy,ale staram sie nie zapominac o bliskich.
Mam wrażenie ,ze najbliższą osobą jest dla Pani KOT!
Zapętliła się Pani w bezustanną opiekę nad nim, zapominając o całym
świecie.Zwierzaczek jest umęczony(to widać na zdjęciu)[zdjęcia, które przesłałam były sprzed 2.5 roku, kiedy Tofcio był w doskonałym zdrowiu]. Męczy go sedacja,pobieranie próbek itp.To zrozumiałe.Pani sobie wpoiła,ze robi Pani , to
, co powinna- a nie do końca to jest właściwe.Męczy go Pani ciągłym
pobieraniem, kontrolą,napięciem-jego życie jest po prostu smutne,pełne
stresów(sama o tym Pani pisze). Zapomina Pani przy okazji o jednym ,
waznym słowie- humanitaryzm.To człowiek, a nie zwierzę jest
najważniejszy! Liczy sie Pani zdrowie(tak nadwątlone, jak Pani pisze)i
zdrowie Pani Rodziców.
Pomysli Pani,że jestem jakąs nieczułą, obojętną na zwierzęta osobą, ale
to nieprawda.Mielismy sporo zwierzaczków w domu(zajaczek, kuropatwa,
ptaki, koty,psy).Teraz mamy od 10 ciu lat super kotka-egzotika.Parę
miesięcy temu, po kilku latach - zdechł ukochany króliczek
córki-musielismy to uszanować. Wielu moich znajomych pozwalało odejśc
swoim bardzo cierpiacym, kochanym zwierzętom-i to był akt szacunku
wobec nich.
Martwię sie o Pani stan, tego zdania sa wszyscy członkowie mojej
rodziny.Pani doprowadza w ruinę swoje życie- zdrowie, sprawy zawodowe,
znajomych , Rodziców- po to, by męczyc bezustannie biedne zwierzę, które
jest właściwie bardzo nieszczęśliwe. Pani opisy jazdy na sygnale do
kliniki, badania poziomu cukru, sedacji opisy stresów, ściagania
strzykawek zza granicy- to pasowałoby do ukochanej , bliskiej osoby-
CZŁOWIEKA. Każdy zrobiłby wszystko,ale Pani skupiła sie na
zwierzęciu-odrzucajac wszystko wokół.To chore!
Współczuję Pani z jednego względu-że doprowadziła sie Pani do stanu, w
którym kot(a nie ludzie) sa dla Pani najwazniejsi. Wogóle nie współczuje
Pani ze względu na utrapienia, troski , starania-bo ma to Pani na własne
życzenie.[zadałam kotu cukrzyce???] To Pani doprowadza do sytuacji,ze pobiera próbki z kuwety,
szaleje, chodzi do profesorów, sciaga strzykawki z zagranicy,zawala
robotę, obowiązki, naraza sie na choroby-w imie czego?-Kotka, który i
tak jest nieszczęśliwy, wyczerpany.Nie na tym to polega.Żal na niego
patrzeć.
Nie namawiam Pani na natychmiastowe uśpienie zwierzęcia- żeby sprawa był
jasna- ale -Pani, Małgosiu!-Pani przegina!Tata tak martwi sie o Panią -
a jest to bardzo mądry człowiek.
Mogłam to wszystko olać, mam tak mało czasu, nie przejmowac sie i zbyc
to,co Pani pisze milczeniem ,albo zdawkowym- "wszystko bedzie
dobrze".Nie moge tak. Gnebi mnie to od dłuższego czasu i martwi mnie
Pani stan, bo bardzo Panią szanuję.
Majac świadonośc ,ze sie Pani obrazi i nie odezwie- chcę Pani przekazac
jeszcze raz najwazniejszą myśl-TO CZŁOWIEK I JEGO ŻYCIE JEST NAJWAZNIEJSZE!
No i co wy na to? Nie ma to jak wsparcie w leczeniu przyjaciela, nie? Nie muszę Wam chyba pisać na ilu poziomach trafił mnie szlag. (Wątki o rodzicach krew mi zagotowały). Myślę teraz jak na to wszystko odpisać.
