» Pon sie 20, 2012 1:29
Re: Ringo - czy ktoś mnie jeszcze pokocha... JUŻ WE WŁASNYM
Położyłam się spać, ale usnąć nie mogę, chyba ta dzisiejsza adrenalina...
Nie mogę powiedzieć że spotkałam w swoim życiu wiele psów, ale kilka spotkałam, takiego jeszcze nie...
Ringo to miłość w czystej postaci...
Nie było go dzisiaj tam gdzie miał być, ale los chciał że go znaleźliśmy.
Smycz, obroża, pies nieruchomieje.
Wnosimy do auta, poddaje się.
Kładziemy na siedzeniu koce, narzuty, ponownie nie chce wejść do auta.
Nie wie co go czeka, ale poddaje się wszelkim naszym działaniom.
Jedziemy, wymiotuje, łeb podkurczony, jakby przepraszał, nic się nie stało, chcemy sprzątnąć, pies nie chce wyjść z samochodu, potem nie chce wejść, wynosimy, wnosimy, i tak trzy razy.
Cały czas łeb w dół, cały czas jakby przepraszał że stworzył tyle problemu...
Poza tym grzecznie leży z tyłu, mimo długiej drogi, mimo że gorączka, że w aucie nie ma klimy.
Cały czas poddańcze zachowanie...Spoglądam co chwilę do tyłu, tłumaczę i ja i Rafał, że jeszcze trochę, że niedługo dojedziemy, że będzie w swoim już na zawsze domu, że jeszcze 250, 200, 150, 100, 50, 20, 15... kilometrów.
Patrzy na nas tak błagalnie, tylko mnie nie zostawcie w jakimś dziwnym miejscu, godzę się na wszystko, ufam wam, zgadzam się na wszystko...
Nie wiem jak będzie się zachowywał na swoim terenie, mam nadzieję że nic się nie zmieni, że zostanie tym psem do rany przyłóż, z tą różnicą, że będzie w SWOIM domu.
Gdyby nie to, że przed nami był jeszcze kawał drogi powrotnej, siedzieli byśmy pewnie u Gosi jeszcze godzinę, dwie, trzy, pięć, dziesięć, było by o czym gadać.
Wyszłam i jak zwykle się poryczałam... Rafał patrzy na mnie i pyta, czemu ryczysz, przecież ma dom jaki sobie dla niego wymarzyłaś. Ma, ale tak daleko, czy będę jeszcze miała szansę go zobaczyć, jak się zmienił, jak się cieszy z tego co ma, jak żyje, jak nie przeprasza że żyje, czy będę miała szansę zobaczyć że jest szczęśliwy... Wiem że u Gosi będzie miał wszystko na co tyle czasu czekała, ale co innego słowo pisane, a co innego zobaczyć szczęśliwą tą kupkę smutku na własne oczy.
Wracaliśmy przez So.... (miejscowość z której zabieraliśmy Ringo), uśmiechnęłam się do Rafała i mówię, Rafał, jak tylko dojedziemy, pójdziemy zobaczyć jak Ringo...