Pojechalismy dzisiaj łapac koty na terenie szpitala jakieś 70 metrów od bramy znaleźliśmy maleńkie kociaki na srodku ulicy(jest to droga wewnętrzna Szpitala)główny dojazd do izby przyjęć W tym miejscu juz raz sprzątaliśmy przejechanego około 4 miesięcznego kota!.
Maluchy siedziały na srodku ulicy trzasły sie nie uciekały nawet przed naszym samochodem wiec zatrzymaliśmy sie na srodku tak by inne auta nie mogły przejechać bo groziło im to smiercią!!
Podeszliśmy do kociaków nie uciekały siedziały dalej na środku syczały i trząsły sie
Zdjelismy je na bok dalismy im jeść nie jadły siedziały bez ruchu, po chwili przyszły inne koty, które karmimy w tym miejscu i zaczeły syczec i atakowac maluchy!!Więc je odgoniliśmy!
Wyglada na to ze kociaki zostały tam podrzucone chwile przed naszym przyjazdem -bo inne koty ich nie toleruja.
Kotki (mamy) z nimi tez nie było co wskazuje na to ze były tam same.
Maluchy mialy duzo szczescia ze na nas trafiły bo do szpitala jezdzimy o różnych porach i nie codziennie!
Wysłałam bluerat mmsa ze zdjeciem maluchów stwierdział ze maja około 4-5 tygodni i raczej nie miały szan same tam przetrwac jesli zostały podrzucone i inne koty ich nie toleruja.
Maluchy sa obecni u mnie niestety niemam ich gdzie trzymac wiec PILNIE POTRZEBUJA DS LUB INNEGO DT!JESTEM PEWNA ZE GDYBY KOCIAKI TAM ZOSTAŁY W CIAGU KILKU GODZIN ZOSTAŁY BY PRZEJECHANE lub nie przetwały by nocy!
Z dzisiejszego łapania kociakow na działkach nici złapał sie jeden maluch , który jest za mały na zabieg a po 30 min złapał sie jeż
