Dziękuję choć za podrzucanie
Wiem, że szanse na znalezienie DT są nikłe, o ile nie zerowe, ale spróbować muszę. Temat piwnicy będę nadal drążyć, choć jeśli mi się nie udało do tej pory to raczej już nic nie zdziałam. Gdybym miała własne mieszkanie...
Staruszka bardzo przywiązała się do maluchów, traktuje je jak swoje. Nie wiem jak zareagowałaby na odebranie kociaków. Niby mają jakiś tam kąt i dach nad głową, ale wiadomo, to maluchy nieznające życia, narażone na niebezpieczeństwo. Nie jestem w stanie siedzieć w garażu kilkanaście godzin i ich pilnować żeby dzieci nie wyniosły, psy nie ganiały, samochody nie przejechały(choć jest ich jak na lekarstwo, ale są). Widzę, że dużo uczą się od Staruszki, dużo przydatnych rzeczy dla kota wolnożyjącego. Nie chciałabym aby takimi się stały. Wolałabym aby poczuły ciepło kołderki, dłoni, która je głaszcze, aby poczuły miłość człowieka do zwierzęcia... Zrobię co mogę aby znalazły domki.
Trzeciego malucha szukałam dwa dni. Garażowi sąsiedzi powiadomieni o zniknięciu - będą się rozglądać.