Dzień dobry.
Teraz ja coś napiszę. Jestem Leokadia, mieszkam w Toruniu. Mam tam fantastycznych domek cały dla siebie i swoich Dużych, którzy pozwalają mi na wszystko. Jednakże ostatnio coś się wydarzyło, coś co już poznałam. Nie lubię takich chwil. Jakieś dwa tygodnie temu ,,TO" się zaczęło. Duża zaczęła pakować walizki i torby. Czułam, że coś się święci. Wiedziałam, że na pewno nie chcą mnie nigdzie oddać, bo mi nie kazali się pakować, sami się pakowali. I przyszedł weekend. Zapowiadał się całkiem spoko - luzik, śniadanko, głaski po brzuszku, noski..... jednakże w rozmowie Duzi użyli sformułowania : ,,a Bąbelek się już spakował?" o kurczątko pomyślałam - mówią o mnie, bo tak do mnie pieszczotliwie mówią ,,Bąbelek":) ja nie spakowana, najlepsze ciuszki niepochowane, nic. Wzięli mnie tak jak stałam - usłyszałam tylko ,,i tak jesteś piękna, weźmiemy tylko suche, mokre jedzonko, Dentalki Twoje ulubione, zabawki, kocyk i ruszamy".
I ruszyliśmy.
Nie było źle, bo trafiłam do Dziadków - tam lubię. Mam tak dużo miejsc do chowania się i biegania ! I balkony takie wieeeelkie:)
No i super.
Jednakże nastała niedziela. A Duzi znów mnie pakują. I zabierają moją kuwetkę od Dziadków. o jjjaaaa, pomyślałam. Co jest ? Gdzie mnie zabieracie? Może do drugiej Babci ?
Ale nieee. Duzi dojechali na miejsce. Weszli ze mną po schodach. Przywitali się z jakąś Dużą. A ja wyniuchałam zapach jakiś Kociastych. Ale zaczęłam warczeć, fukać, prychać, o rany - jak nie ja. Jak teraz tylko o tym pomyślę, aż mi głupio.Duzi pogadali chwilę z Dużą i Tamta kazała im już iść. Moja Duża i ja powstrzymywałyśmy łzy. Mój Duży też, ale to SUPERMAN i nie dał po sobie nic poznać. Moi Duzi mnie zostawili......
Tamta Duża była fajna, ale i tak prychałam na nią - jakaś obca i jeszcze mówiła do mnie jakoś tak dziwnie : ,,Figuś". I powtarzałam jej : ,, ja nie mam tak na imię, jestem Leokadia, Lonia, Lonik, Lodzia, Lodzik, wybierz sobie, co wolisz". Duża mnie cały czas uspakajała, żebym się nie martwiła, że Duzi wrócą, że pojechali tylko na tydzień, na wakacje, że muszą odpocząć. A niby od czego mają odpoczywać ?! - pomyślałam.
Siedziałam sama w pokoju, obrażona na cały świat, nie chciałam z nikim gadać ! Jak oni mogli mnie tak zostawić ?! Miałam drzwi zamknięte, Duża czasem do mnie zaglądała, pogłaskać. Z tego wszystkiego szybko zasnęłam i przespałam jak zwykle całą noc. Słyszałam coś pod drzwiami jakieś narady Kociastych, ale nie mogłam nic zrobić. Było jeszcze za wcześnie.....
Na następny dzień już było inaczej. Duża otworzyła mi drzwi i ICH poznałam. Był dostojny Napoleon, przystojniak Kubuś, malutka Tusia i dlugowłosa Chanel. Nie znałam ich i się bałam. Były super pokojowo nastawione - chciały robić noski i się bawić.
Mijały dni, Duża raczyła mnie przysmakami pysznymi. Był musik z kurczaka z wątróbką, a to rybka, a to Sheba - Duża powiedziała, że na koloniach musi być wszystko, czego nie ma w domku, coś innego, same rarytasy. Trochę przybrałam w boczkach, ale moja Duża już dba o moją dietę.
Duża dawała mi swój telefon, żebym mogła kontaktować się z Moimi. Pisałam do nich cały czas, jak tylko mogłam. Liczyłam na łapkach kiedy mnie odbiorą, bo Duża powiedziała któregoś dnia, że za 5 dni Moi po mnie przyjadą, tyle ile mam pazurków w łapce. I policzyłam sobie i wiedziałam, że będą w poniedziałek:) i byli:)
Nie boję się już tamtych Mruczalskich, fajni są - wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Moi Duzi się zgodzili, żebyśmy zaprosili Kociuszki do Nas. Tak mi miło było, że mnie przyjęli, ugościli i traktowali jak swoją ! i Duża taka fajna - cały czas się ze mną bawiła. A to laser, a to piłki, no wszystko!
A teraz wróciłam do domu - musiałam napisać i podziękować Dużej za opiekę. Leżę z Moimi teraz w łóżku i spokojnie zasypiam.......
noskuję Was !
