Ponieważ zainteresowanych adopcją było brak, trafił do kociarni, do kociego tłumu. Tego też nie jest w stanie wytrzymać. Paca na oślep, tego który je, pije, zbyt blisko stoi, podchodzi. Wścieka się. Rozlizuje ranę. Ma zszarpane nerwy.
Najgorsze jest to, że Tytus nie jest „dzikim” kotem, prychającym na oślep, bez względu na gatunek, który przy nim stoi. Przy człowieku zmienia się w rudą owieczkę. Lubi być głaskany, lubi słuchać ludzkiego głosu.
Dlatego szukamy dla niego domu z maksymalną liczbą kota sztuk jeden. Domu, w którym czeka na niego człowiek, który potrafi zaspokoić jego emocjonalne potrzeby. Pozwoli zabliźnić się ranie na plecach i sercu. Spokojnego domu.






