Ojej, dobrze że mi piszesz, że bez Smoczka przyjedziesz, bo miałam coś kupić takiego bardziej "dziecięcego" do jedzenia. Hmmm... w takim razie poprzestanę na dorosłych ciastach, a nie np. szyneczce z misiaczkiem, którą miałam nabyć na wypadek, gdyby nam dzieć zgłodniał i chciał kanapkę

Tak czy owak - czekamy!!
A z tym zaczepianiem - masz rację. Bolek jest na etapie straszliwego gryzienia i łapania za stopy. Próbujemy odzwyczaić, ale on dość oporny jest w kwestiach edukacji. Smok mógłby się rzeczywiście troszkę zrazić.
Ofelia, Boluś nie nada się do żadnej pracy. Wręczą mu wymówienie po dwóch dniach, bo albo dopuści do KAŻDY (także przeterminowany) produkt spożywczy, albo po jego testowaniu NIC już nie zostanie. Z tym testowaniem to jest specyficzna sprawa. Mąż - gdy robi pizzę i kroi kawałki wędlin, zawsze kawałeczek daje Jożikowi. Nie celowo, broń Boże!, po prostu - dla towarzystwa, żeby kotu było miło.
Raz Joż się aż otrząsnął, wędliny absolutnie nie przyjął i jeszcze demonstracyjnie pokazał Dużemu okolice podogonkowe. Duży wzruszył ramionami na kocią wybredność, wędlinę poukładał, pizzę zjadł i struł się tak, że omal nie zszedł.
Nie, nie testujemy jedzenia przy pomocy kotów, ale sytuacja z Jożem dała nam do myślenia.
A tymczasem Joż wypatruje Bonsai:

Miś nasłuchuje, kto idzie korytarzem:

A Boluś stawia na to, że goście nadejdą od strony podwórka:
