Zaczęło sie od deszczu-najpierw gęsty, rzęsisty,potem coraz gwałtowniejszy, potem burza doszła i w końcu grad-najpierw kasza, potem coraz większy, aż w końcu łomot!-to te największe kule tak waliły!-ja tych największych nie widziałam, bo nawet w/g słów Mamy przez siatkę by mi na balkon nie wpadły, ale Mama widziała
