Mam wrażenie, że moja misja się skończyła. Ogrynia bezpieczna w domu, a kontakty z osobami poszukującymi zaginionych kotów (okazało się, że w ostatnim okresie sporo ich ginie) mam przez pw.
Oczywiście nie opuszczę biednych zrozpaczonych Dużych. Wiem co czują, bo i ja to samo czułam. Tworzymy swoistą "rodzinę" czujących podobnie.
Otrzymałam tu wiele wsparcia od wielu z Was i tego nigdy nie zapomnę. A pamiętliwa jestem bardzo
Natomiast co do reszty spraw, to czuję się tu niepotrzebna, bo nie mam doświadczenia odnośnie leczenia kotów, wychowywania, czy pielęgnowania. Towarzysko, też raczej tu nie pasuję.
Marto - z Tobą muszę się koniecznie spotkać. Bardzo bym chciała poznać Cię osobiście. Nawet nie wiesz ile Ci zawdzięczam. Wspierałaś mnie w trudnych chwilach, oczywiście nie Ty jedna, jednak Twoje wyważone i pełne zrozumienia dla mojej niewiedzy rady, mocno zapadły mi w pamięć.
Muszę się jeszcze dużo nauczyć, bardzo dużo.
Puszatek ma teraz złamaną nogę, ale jak wydobrzeje, to wiem, że także chciałaby poznać Cię osobiście.
Nigdy nie zapomnę nieocenionej pomocy Rafała i Moniki przy łapaniu Ogryni. Kocham ich do tej pory.
Wsparcie jakie tu otrzymuję w ciężkich chwilach od innych uczestników forum jest bezcenne. To się także pamięta.
Napiszę coś od czasu do czasu o moich kocinach, bo jak rozumiem czytacie te wpisy i interesują Was dalsze losy mojej czwórki. Także raczej pozostawię mój pchli targ, abym mogła zbierać fundusze na pomoc potrzebującym kotom i ich karmicielkom. Z ostatniego targu zadeklarowałam pomoc na nagrodę dla znalazcy poszukiwanej Wenus w Olsztynie, przelałam nieco grosza na karmę dla lidki02, dla kotów ze schroniska w Szczytnie. Sama też kupiłam nieco fantów na bazarkach wspierających kocie i psie biedy.
Czytać o kocich tragediach nie będę, wpędza mnie to w rozpacz, a muszę funkcjonować jak w zegarku, z uwagi na uwarunkowania życiowe. W zyskanym czasie poczytam sobie książki, na które nigdy nie mam czasu.
Liszyco, nie wiem nawet jak masz na imię, z Tobą jestem sercem, ciągle wierzę w szansę odnalezienia Dawcia, tak jak cudem było odnalezienie mojej kotki. W końcu mocno dzikiej i żyjącej na ulicy. Wiem co czujesz po śmierci Myzraela.
Często myślę też o Danielu z Mrągowa, który szuka swojej ukochanej Babuleńki. Oby wszystkie zguby się odnalazły, tak bardzo bym chciała.....
Wasze wątki będę czasem podczytywać, towarzysko udzielać się nie będę.
I to chyba tyle, co chciałam tu napisać. Tak jak czuję i myślę.