Polazła do piwnicy.
Tam są teraz wnuki w pokoju "tymczasie", bo wnuk się z kotami dogadać nie potrafi ani trochę (kota trza gonić wszak!) i w związku z tym w mieszkaniu być nie mogą.
Podejrzewam,że poszła się polansować przed drzwiami psów.
Żeby je powkurzać.
Amka lubi się przemknąć na schody- czasem się jej udaje wejść do mojej mamy na górę, przylać Felkowi, czasem pobiegać po schodach.Tym razem udało się zeksplorować piwnicę.
Panna wlazła za starą szafę w której trzymamy odzież "ogrodową" -tam jest takie 10 cm pomiędzy ścianą a szafą (tyłem szafy).I w czasie kiedy ja ryłam dom, ogród i okolicę-
se siedziła.Po pierwszej godzinie poszukiwań Małż odkrył odpiętą moskitierę (Amelka umie ją odpiąć, szkoda,że nie umie załatwiać się zawsze do kuwety zamist tego!

).Wpadłam w rozpacz: wyszla na parapet, zeskoczyła (2,5 metra!) i poszła w siną dal szukać
pszygoduff...
Kotkins zaryczany wybiegł do ogrodu , przetrząsnął tenże z poszyciem, następnie przeskoczył przez dwumetrowy batonowy płot do ogrodu nielubianych sąsiadów i tam przerł ogród.Małż pomógl wrócić (podał krzesełko ogrodowe ponad płotem).Kotka nie było-zatem poszedł dalej.
Wiecie jak to jest: wyobraźnia pracuje.
Wielkie psy...szalone i rządne persiej krwi kocury...MCO morderca niewiniątek...krokodyl kotojad...pytron dusiciel...i SAMOCHODY.
Sąsiedzi Kotkinsa znaja- zwykle biega po osiedlu wrzeszcząc "FELIX!", więc patrzyli z zainteresowaniem - czy się Kotkinsowi coś pozajączkowało??AMELKA?!
Felek nigdy nie próbował poza ogrodem...dla niego parkan ma za gęste sztachety, nie dałby rady przejść.Amka , która jest wbrew kalumniom rzucanym przez Neigh koteczkiem szczupłym i maleńkim ale puchatym-przemknęąłby się bez trudu.
Małż zrył mieszkanie , z wybebeszaniem szaf włącznie.
Jamnik szukał pod łóżkami.
Synowa pasierbowa z moją mamą przeszukały mieszkanie mamy.Ku radości Felixa, który podarł ze szczęścia jedwabną bluzkę mamy porzuconą w popłochu na podłodze obok szafy (zastosował ostry i opazurzony udept)
Ja przeszukałam szczegółowo strych- co prawda drzwi były zamknięte ale może... jakoś...
Tam było jakieś 50 stopni pod samym dachem, prawie umarłam.
W skrytce na strychu nawiasem mowiąc odkryłam na belce pod dachem skrzynkę ze starymi, przedwojennymi zdjęciami- nie widzialam jej nigdy przedtem, straszliwie zakurzoną i zniszczoną.Stoi i czeka na badania.
Ameczki nie było.
cdn