AbraNN pisze:Witam Was Kochani

!!!
Jak obiecałam tak jestem, choć zapewne nadmiar codziennych obowiązków nie pozwoli mi być stałą bywalczynią
Przypuszczalnie w najbliższych dniach ciężko będzie mnie stąd wygonić ale codzienne obowiązki szybko "przywołają mnie do porządku dziennego"
Oto dobrze Wam znana Abra vel Afrodyta - kot z sercem, jakich mało

W dodatku z sercem w kółeczku
http://imageshack.us/photo/my-images/84/sercekot.jpg* * *
Przeszło 30 lat temu miałam czarną kicię piwniczną, która z racji mojego młodego wówczas wieku i małej sumienności w codziennych obowiązkach była u nas dość krótko. Faktem jest, że wówczas nie było dobrodziejstw typu kuwety, żwirki czy drapaki więc wzięcie kota dzikusa i brak więcej niż perfekcyjności było nielada wyzwaniem
Afrodyta jest moim pierwszym "poważnym" kotem i pierwszym zwierzęciem z adopcji.
O ironio - o kotach nie wiem prawie nic ale jakoś sobie radzimy.
We wszystkich moich wątpliwościach pomaga mi p. Aneta, która jak tak dalej będę ją zamęczała to nic tylko nagra na sekretarkę swojego telefonu komunikat "nie ma takiego numeru"
* * *
Napiszę Wam, że było mi strasznie smutno i byłam nieco przerażona sytuacją, a raczej ilością obserwujących mnie i mających nadzieję zdesperowanych istot. Ale życie jest brutalne..... Ja wymarzyłam sobie tylko Abrę a ona znalazła mnie przez kompletny przypadek, co było dla mnie z założenia sytuacją nieplanowaną i nierealną
O kotach miałam czysto "słuchowe" mniemanie, że są takie, że są śmakie. Kilka kotów moich znajomych skutecznie utwierdzało mnie w przekonaniu, że generalnie koty nie są dla mnie.
Aż spotkałam właśnie ją

. Od pierwszego spojrzenia wiedziałam, że "jakoś to będzie" a ona musi być moja i już. Teraz przechodzę przyspieszony kurs wiedzy kotach i coraz bardziej mi się podoba.
Nieskromnie napiszę, że ta mała cwaniara chyba od początku mnie polubiła, bo co i rusz łapała mnie łapką za palce domagając się głaskania.
Postępy robi skokowe. Na razie na stałe rezyduje w mojej sypialni, w łóżku albo na swoim posłanku koło łóżka. Powoli zaczynam oswajać ją z piętrem dziennym choć wczorajszy pierwszy raz bardzo ją zdenerwował. Wieczorem miała drugie wejście "na salony" i tym razem czuła się prawie jakby mieszkała tu od zawsze. Niesamowite jest to, że jak niosę ją po schodach z piętra na piętro to ona ogląda wszystko - sufit, ściany, schody. Nie wiem czy bardziej podoba jej się mój wystrój wnętrz czy może raczej "obczaja" drogę ewakuacji w razie, gdyby jednak psy jej nie polubiły
Wczoraj poznała już pierwszego psiaka i nawet niespodziewałam się, że do kota moja psica omal ogona nie straci z radości na nowego domownika.
Ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca

Psów mam sporo a jeden skowronek wiosny nie czyni
Muszę się Wam przyznać, że pierwsza noc w moim domu była bardzo emocjonalna dla obu nas. Mnie ścisnęło gardło na ten widok a Afrodyta cieszyła się tak bardzo że nawet nie wiem jak to opisać. Mruczała, "ugniatała ciasto", łapała mnie łapką, uderzała pyszczkiem, kładła się i wstawała - wszystko na raz. Jakby nie wiedziała od czego zacząć. I cały czas mruczała, patrzyła mi w oczy czy aby na pewno wszystko widzę. Teraz już nie ma mowy o tym, żebym jej nie nosiła na rękach a ona cała jest schowana/wtulona w moje ręce i twarz. Oczywiście całusy to także już podstawa. Jeszcze wczoraj nie patrzyła mi przy tym w oczy i gdy stykałyśmy w tej sytuacji wzrok - uciekała. Dzisiaj już siedzi/leży mi w rękach na grzbiecie patrząc prosto w oczy i daje się kiziać nosem po nosie, całować.
http://imageshack.us/photo/my-images/83 ... 720123.jpgI tak oto kot idealny wziął mnie w posiadanie
