Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 24, 2012 19:46 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

lidka02 pisze:
iwoo1 pisze:Spróbujemy z Ewą go złapać, zabrać do lecznicy, zrobić badania, wykastrować, ewentualnie wyleczyć jeśli będzie chory, zaszczepić i chyba puścić tam, dokarmiać go i mieć na niego oko. Mieszkania mamy przepełnione, już nawet pół kota nie zmieści się. Chyba, że ktoś będzie chciał go adoptować.

Jesteście aniołami :aniolek: :aniolek: :aniolek: tak się cieszę :1luvu: :1luvu: :1luvu: bo to taka bida że aż się chce :crying:. Dziękuje dziewuszki :love: :love: :love: :love: :1luvu: :kotek: :catmilk: :cat3: :1luvu:


Co Ty to gadasz? To TY jesteś chyba Archaniołem :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: Za to co robisz dla :kotek: :cat3: :cat3: :catmilk: :catmilk: wielki szacunek :1luvu: :1luvu: :1luvu:

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto lip 24, 2012 20:04 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

czytam ten wątek na bieżąco i bardzo Cię podziwiam iwoo1,
czy pamiętasz moja Zuzię?
jest zdrowsza, chociaż chudziak i apetycik nie duży, ale karmimy ,
szaleje czasem z rezydentami, aż się kurzy z ... tych rezydentów właśnie,
wciąż ma wyciek z oczków i noska,
nie oddam jej nikomu, kocham ją nad życie, właśnie... życie , jestem już starszą kobietą,
ona też mnie kocha, przytula się, mruczy i zasypia przy mnie, aż boję sie ruszyć....
jutro idziemy do weta,
pozdrawiam wszystkie Twoje stworzenia i Ciebie najbardziej :piwa:
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 24, 2012 20:30 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Oczywiście że pamiętam historię Zuzi. Mała się wykaraskała, ale chyba musi dostać coś na podniesienie odporności. Bo na to, tak naprawdę lekarstwa nie ma, trzeba tylko wspomagać jej odporność, aby mogła zwalczyć wirusa. Tutaj żaden antybiotyk nie pomoże, jednak trzeba do weta, niech jej coś da.
Ja mam takiego jednego smarka, jemu nic nie pomaga, miał pobieraną wydzielinę z noska, antybiogram i wszystkie zalecone leki pomagają tylko na chwilę i znowu wraca łzawienie oczu i wyciek z noska. Jeszcze będzie miał robione badanie endoskopowe nosa, czy nie ma jakiegoś polipa. A jak nic nie pomoże to i tak będę kochała mojego smarka. Ja też jestem starszą kobietą, ale jakie to ma znaczenie? Ważne, że mamy serca młode i bardzo pojemne - możemy kochać jeszcze wiele kotków :1luvu: :1luvu: :1luvu:

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto lip 24, 2012 20:36 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

iwoo1 pisze:Oczywiście że pamiętam historię Zuzi. Mała się wykaraskała, ale chyba musi dostać coś na podniesienie odporności. Bo na to, tak naprawdę lekarstwa nie ma, trzeba tylko wspomagać jej odporność, aby mogła zwalczyć wirusa. Tutaj żaden antybiotyk nie pomoże, jednak trzeba do weta, niech jej coś da.
Ja mam takiego jednego smarka, jemu nic nie pomaga, miał pobieraną wydzielinę z noska, antybiogram i wszystkie zalecone leki pomagają tylko na chwilę i znowu wraca łzawienie oczu i wyciek z noska. Jeszcze będzie miał robione badanie endoskopowe nosa, czy nie ma jakiegoś polipa. A jak nic nie pomoże to i tak będę kochała mojego smarka. Ja też jestem starszą kobietą, ale jakie to ma znaczenie? Ważne, że mamy serca młode i bardzo pojemne - możemy kochać jeszcze wiele kotków :1luvu: :1luvu: :1luvu:

dzięki Ci iwoo1 , będe kochać jeszcze wiele kotów, moja Zuzia właśnie buja sie na firance, czyli ma sie jej na zycie, :1luvu:
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 24, 2012 22:06 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Moje nie mogą bujać na firankach, bo mam tzw. makarony. Tylko mi je obżerały, więc związałam i są wysoko. Bałam się, że odgryzie któryś kawałek tego sznureczka, połknie i zapląta mu się w jelitach czy żołądku. A to bardzo niebezpieczne. Kiedyś byłam u weta i była kobieta z kotką, która zjadła nitkę. Nitka zaplątała się gdzieś w żołądku i jelitach kotka musiała być natychmiast operowana.
Tak też nie wieszam na choince lamety, kiedyś jeden maluch zjadł mi taki długi kawałek. Na szczęście wyszedł cały drugą stroną, a kot biegał po mieszkaniu z wiszącym kawałkiem lamety, który nie wyszedł jeszcze do końca. Wtedy nie wiedziałam że to może być takie groźne i śmialiśmy się z niego. Ale już teraz na mojej choince nie wieszam takich ozdób.
Życzę Zuzi zdrówka :ok:

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Śro lip 25, 2012 16:20 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Moje dwie FeLV-ki już po ostatniej serii Virbagenu. Za kilka tygodni ponowne testy i zobaczymy jakie są rezultaty ich leczenia. Mam nadzieję, że chociaż przedłuży ono im życie, białaczka tak naprawdę jest nieuleczalną chorobą. To takie słodkie koteńki, oby żyły jak najdłużej, ciesząc się dobrym samopoczuciem, takim jak do tej pory.

Miziunia, ta ma charakterek, zazdrosna, tylko ją powinnam głaskać i smyrać, bo jak nie to dostaję łapką i jestem ofukana. Jest bardzo fajna, lubię koty z charakterkiem :1luvu:

Obrazek
Obrazek

Mambusia, przesłodka kruszynka :1luvu: Kiedy ją głaskam, prawie staje na głowie i wywija się jak węgorz. Jakby mało było ze ma białaczkę, to jeszcze urwany ogonek i ta połamana łapka krzywo pozrastana. Kocham ją bardzo i tak mi jej żal, taka dobra koteczka.

Obrazek
Obrazek

Biedaczki, takie miały ciężkie życie. Na warsztacie samochodowym nie były rozpieszczane, często przeganiane, niedożywione, zimą przemarznięte nie miały się gdzie ogrzać. Mambusia chciała się ogrzać pod maską samochodu i o mało nie przypłaciła tego życiem. Kiedy przyszły do mnie 18 marca tego roku, były chore, Mambusia z gnijącym kikutkiem ogona i połamaną łapką, wychudzone, pozlepiane smarami, śmierdzące i wystraszone. Kiedy je zobaczyłam, chciało mi się płakać. W dodatku podczas sterylizacji, okazało się że Mamba jest w ciąży. Teraz kotki rozkwitły, są szczęśliwe, radosne, mają to czego nigdy nie miały. Tylko jedno - cholerna białaczka.

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Śro lip 25, 2012 18:55 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Byłam z Zuzią u weta, dostała zastrzyki na podniesienie odporności, w sobotę idziemy znowu, dziś Zuzi leciała krew z noska,
śliczne te Twoje kotki, nie umiem wstawiać zdjęć, poza tym z mojego aparatu nie można wstawiać zdjęć do komputera, jest jakiś problem, muszę zanieść komp. do informatyka, :(
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 25, 2012 19:27 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

wiesiaczek1 pisze:Byłam z Zuzią u weta, dostała zastrzyki na podniesienie odporności, w sobotę idziemy znowu, dziś Zuzi leciała krew z noska,
śliczne te Twoje kotki, nie umiem wstawiać zdjęć, poza tym z mojego aparatu nie można wstawiać zdjęć do komputera, jest jakiś problem, muszę zanieść komp. do informatyka, :(


Tak jest z takimi bidami, nieraz długo się leczą, ale będzie dobrze, dbasz o nią i zrobisz wszystko, żeby jej pomóc, pewno trzeba czasu.
Szkoda, że nie możesz wstawić zdjęć, chętnie zobaczyłabym ją. Ja nie mam tego problemu, ponieważ syn jest informatykiem, jak coś nie wiem to mi pomaga.

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec


Post » Czw lip 26, 2012 7:54 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Miały szczęście kicialki, że cie znalazły :1luvu:
Obrazek Obrazek Nefi - moje serduszko <3 Obrazek

LadyStardust

 
Posty: 3032
Od: Pon cze 25, 2012 21:02
Lokalizacja: Śląsk


Post » Czw lip 26, 2012 11:53 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

lidka02 pisze::ok: :1luvu:


Lidziu, pozdrawiam cię i jak zawsze :ok: :1luvu:

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw lip 26, 2012 12:54 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Sytuacja u mnie taka nie za bardzo :( Najgorzej z maluchami. Telefon milczy, małe rosną, są u mnie już 7 tygodni, wyleczone, poszczepione z testami FeLV. Wydałam na nie masę kasy, już dawno powinny znaleźć domy.
W pokoju zamknięte dwie białaczkowe, chcą wyjść na mieszkanie, ale kiedy biegają maluchy one muszą być zamknięte.
Jeszcze Georg'e, typowy samiec, który ma niezbyt przyjemne zapędy na kotki, musi być na szelkach, przywiązany smyczą, w dodatku jest tak zapuszczony, że cały czas walczę z jego biegunką, niedożywieniem i kk. Przybiera na wadze, już u mnie 70 dkg, to dużo jak na kota, ale gdzie jeszcze mu do zdrowia. Przed nim teraz kastracja i sanacja zębów - znowu kasa. Jeśli jego zachowanie nie zmieni się po kastracji, będę mu szukała domu. Niestety, nie może zdominować wszystkich moich kotów, które chodzą teraz na ugiętych łapkach bojąc się go. Atmosfera jest dosyć gęsta i zaczyna mnie męczyć, jestem na urlopie oczywiście w domu pilnując wszystkich. Kiedy pójdę do pracy, koty muszą być pozamykane w klatkach niestety.
Wiem że inni mają gorzej, dlatego podziwiam Lidkę i inne osoby. Ale czasem na każdego przychodzi zły nastrój i ma po prostu doła.
Jeszcze kiedy czytam takie rzeczy jak ta:
viewtopic.php?f=1&t=144489&p=9070786#p9070786
to mi ręce opadają i myślę, że ten świat chyba nie dla mnie. Pozostało albo nie czytać, albo cierpieć psychicznie ze świadomością, że nic nie mogę pomóc, choćbym bardzo chciała nic nie zrobię. Jak tu wszystkim pomóc, tak żal tych kocików. Koty chyba są najbardziej pokrzywdzone i sponiewierane przez ludzi zwierzaki. Tyle chorób, cierpienia, umierają samotnie z głodu i nędzy bez pomocy. Ile może człowiek ich wyratować - garstkę, która miała szczęście stanąć na jego drodze. A co z resztą? Ach, to jest niemiłosiernie przykre i tragiczne.
Dobrze mają ci ludzie, których takie sprawy nie interesują, cieszą się swoim życiem, często opływają w dostatkach, i tylko to jest ich sensem życia. Kasa, kasa, kasa, spokój, wojaże, samochody, totalna idylla. A mogli by tak dużo pomóc zwierzakom, tylko kiwnęli by małym paluszkiem i uszczknęli co nieco ze swojego portfela. Ale oni noszą głowy wysoko, takie maluczkie śmierdzące istoty nie są warte ich uwagi.
Kurczę, ach, totalna załamka, może jutro spojrzę na ten świat jakoś inaczej, dzisiaj jestem zgnębiona.
Ostatnio edytowano Sob sie 11, 2012 12:20 przez iwoo1, łącznie edytowano 1 raz

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw lip 26, 2012 13:05 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

Iwoo1ja nie mam gorzej mamy tak samo , świat robi się coraz gorszy a ludzie coraz podlejsi tylko dobra materaialne sie liczą nic po za tym .Może psy troche spotykają się większym zainteresowaniem ze strony ludzi koty chyba maja gorzej .Nic nie zrobimy to co robimy to kropla w morzu :( Dobre te kilka sierotek co uratujemy dla nich to cały świat ...Może będzie lepiej wiem że nie ale może :mrgreen:

lidka02

 
Posty: 15916
Od: Czw cze 09, 2011 9:22

Post » Czw lip 26, 2012 13:16 Re: Moje koty - moja miłość, radość, moje troski i kłopoty

lidka02 pisze:Iwoo1ja nie mam gorzej mamy tak samo , świat robi się coraz gorszy a ludzie coraz podlejsi tylko dobra materaialne sie liczą nic po za tym .Może psy troche spotykają się większym zainteresowaniem ze strony ludzi koty chyba maja gorzej .Nic nie zrobimy to co robimy to kropla w morzu :( Dobre te kilka sierotek co uratujemy dla nich to cały świat ...Może będzie lepiej wiem że nie ale może :mrgreen:


Dzięki Ci Lidziu, jesteś :aniolek: :1luvu: A ja mam na imię po prostu Iwona.

iwoo1

 
Posty: 3454
Od: Pt sty 11, 2008 18:37
Lokalizacja: Sosnowiec

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: nfd, zuza i 158 gości