Oczywiście,Gem.Tamten zapis niestety jasno i wyraźnie mówi,iż koty miejskie nie są bezdomne,bo wszystkie są dzikie.
Wystarczy zerknąć w statystyki schroniska-ile kotów było pod opieką w roku 2011,ile z nich było dzikich,czyli zostało wysterylizowanych i wypuszczonych na wolność,ile z kotów schroniskowych znalazło domy.Z tego co kojarzę wyadoptowanych było ok.90,a dzikich chyba poniżej 20...(jeśli ktoś dysponuje dokumentacją,to może tutaj sprostować,bo nie pamiętam dokładnych liczb).
To pokazuje ogrom problemu i fakty,a nie mity i wyobrażenia.Ludzie z resztą rzadko proszą o pomoc dla dzikich kotów,które przemykają jak widma po osiedlu-z reguły apele o pomoc są o koty powypadkowe,kocice ciężarne,kocięta albo koty oswojone,czyli takie,które z całą pewnością nie poradzą sobie na wolności.Ale zgodnie z zapisem wszystkie równo mają likwidować gryzonie w miejskiej dżungli.Moje tymczasy-ok.30 sztuk prosto z ulicy i żaden nie był dziki (ale u znajomej były 2 podrostki dzikie-po 6mies.pracy są super przytulaśne).Oba moje koty są z ulicy-kocica wyrzucona przez kogoś na klatce schodowej,a kot znaleziony pod gołym niebem jako 4mies.kocię.
To jest walka z wiatrakami jeśli ten zapis ma regulować obowiązki schroniska czy fundacji prozwierzęcych wobec kotów.
Robi się z tego trochę akt dobrej lub złej woli,bo skoro nic nie muszę,to dlaczego mam pomóc kotu X lub kotu Y-kto by się zagłębiał w temat czy kot dziki czy nie dziki.Mamy zapis-jesteśmy rozgrzeszeni...
Tak czy siak-trzeba interweniować ws kotów nawet dzikich,w celu sterylizacji i ew.ratowania ich życia/zdrowia.Ale może jednak nie trzeba-to zależy co zapis GLW mówi na ten temat.Może jak w dżungli-selekcja naturalna
Przykre to i tyle.