No to przylazłam wreszcie i witam cioteczki

.
Światła dalej nie ma, pan Łukasz nie przyjedzie bo nie zna sie na elektryce, czeka mnie kolejny romantyczny wieczór...śmiem twierdzić, że niejeden, bo nie wiem na dzień dzisiejszy, co zrobić. Jutro zapukam do sąsiada. Bo dziś go nie ma.
Zabral rodzinę i wybył.
Karolinka, witam na wątku

.
Problem powstał.
Otóż jak wiecie, niejaki Grzegorz, mój przyszły zięć- mam nadzieję- a chłopak mojej Roksany, jest wielbicielem zwierząt.
Powyższe oczywiście nie ma żadnego znaczenia, i wcale nie dlatego tak go lubię

.
Lubię, bo jest taki, że trzeba go lubić.
Ów Grześ kilka dni temu znalazł u siebie na Szarlejce- wieś podczęstochowska- malutkiego rudego nieboraka.
Ponieważ serca jest Grześ wielkiego, więc zabrał gówniarza do siebie i zaopiekował, jak potrafił.
Problem ujawnił sie w postaci mamy Grzegorza, która postawiła stanowcze veto kolejnemu zwierzakowi w domu.
No jest tam tego trochę, kilka kotów, trzy psy....
Grześ po kilku siarczystych awanturach dostał kilka dni na znalezienie domku rudasowi.
I od tego nie ma odwrotu.
Niestey koledzy Grzesia nie sa tacy, jak Grześ.
Biedny chłopak rozpytuje, gdzie może, ale kicha i tyle.
Ludziska wyrzucają maluchy, a nie przygarniają.
A ja ponad trzysta kilometrów od problemu......

.