Fajne.Tylko muszę zapamiętać
Wylazłam do pracy bo sezon urlopowy i sprawozdaniowy. Drepcząc i chrząkając spojrzałam z góry na swe nożynki.Od razu mi się reklama Ikei przypomniała ...
tak kolanami śieciszzzzzz.... W porannym słońcu są mocno widoczne .Nawet dla mnie.
Ledwo łążę ale raczej wyboru nie mam.
Radar chory.Ma zmiany w oskrzelach. Ledwo TZ wczoraj zmusiłam by pojechać z nim.To,że nie stawił się na śniadanie nie było ważnym powodem do zapakowania kota w kontener i ruszenia z nim.Darł się przestraszony przez całą drogę.Znaczy się kot darł się. TŻ w gabinecie, przewracając oczami (nie nowina

) od razu odciął się od moich przeczuć. P.Wojtek jednak dla swego spokoju osłuchał i obmacał gada. Jest chory.Czyli jak zwykle.
Lucynia rozwinęła sktrzydła. Jest cudnie blondynkowata. Może dlatego mam do niej słabość. Nie zmieniła przyzwyczajeń kulinarnych.O nie. Ale wszędzie jej zaczyna być pełno. Siedzi na blacie, zagląda w miski, chodzi i szuka zaczepki, bawi się ze sobą i Luckiem.Dziś wstawiłam coś co będzie chyba zupą ( nie wiem jaką) i zastałam Lucynię z obrzydzeniem na pysiu zaglądająca w gar. Jest wielką gadułą, co pisałam. Bardzo kontaktową. Ma swoje zdanie i jak jej się coś nie podoba to potrafi dać do zrozumienia.
Maluszki .Oj maluszki. Nasze zmartwienie i nasza radość. Mają apetyt za całe stado kotów.Klatka za ciasna. Dom za ciasny. Siedzą w klatce, czasem w pokoju biegają i są okropnie niezaradne. Białasek nie reaguje na wołania, nie wie że coś mu grozi.Ale wie,że człowiek to micha i rączki do głaskania.Wszystkie wiedzą ,że jesteśmy od michy.
Żuniek wczoraj poradził sobie z brzuchalem. W południe zgłodniał i od michy nie można było go odpędzić. Szczególnie smakują mu mięsne Gerberki.Potrafi opitolić cały słoiczek. Kilka słoiczków w ciągu dnia. TŻ ma teorię,że mały wie co chce jeść. Okazując mu opakowania wspólnie dokonują wybotu. Porąbało...Żuka.Chyba.
Dziś rano zostałam poproszona dyskretnym gulganiem i wywaleniem brzucha o masaż i całuski. Rozmruczał się, rozanielił...Jest kochanym chłopczykiem.