Wiecie co, ciotki?
Życie to jednak piękne jest...to tylko ludzie czasem utrudniają

.
Mnie sie udała taka mała sprawa, a jak cieszy!
Wiecie, bo gdzieś pisałam, o pojemniku na śmieci...że trzeba kupić i wogóle.
Będąc wczoraj w Bełżycach postanowiłam rzecz sprawdzić i powędrowałam do zakładu gospodarki komunalnej.
W pokoju miła- przemiła nawet!- panienka wysłuchala moich szlochów, pomyślała, podzwoniła, no i okazało się, że moge jednak ten pojemnik " pożyczyć ", ale w razie jakiegokolwiek zgubienia, zepsucia lub innego uszkodzenia będe obciążona kosztami, na co musialam podpisać odpowiedni papierek.
Uchachana i szczęśliwa z powodu zdobytego pojemnika na śmieci zmartwiałam nagle słysząc pytanie panienki " Ten pojemnik zabierze pani od razu, czy jakoś później przyjedzie? ".
Bo się okazało, że ten pojemnik trzeba jeszcze własnoręcznie sobie dostarczyć.
Tylko temu, że dziewczyna była naprawdę rewelacyjnie miła i sympatyczna, zawdzięcza brak mojego niezbyt grzecznego pytania " A, przepraszam, k...wa, jak? Na plecach mam go zanieść do Zosina, czy jak? "
Zamiast tego popłakałam jeszcze, że ja tu nikogo nie znam, że dopiero sie przeprowadziłam, itd.
Dziewczyna obiecała cos wymyślić.
No i co? Niedawno dzwoniła do mnie, że SAMA mi ten pojemnik przywiezie

.
Bo ma po drodze i tak.
Bo w Wojcieszynie ma męża.
Słoneczko świeci, śmieci mnie nie zasypią, córcia przyjedzie, praca....
Ja chcę żyć na nowo!
