Z tą miną to był żarcik... Jak Zuber atakuje to wcale nie ma gorszego wyrazu pyszczydła...
Ale skutecznie nadaje się do straszenia sąsiadów z taką naburmuszoną twarzą...mniej ciastek zjadają...
Jaki fortel?
Staram się ją rozproszyć korzystając z fantów jakie mam pod ręką...
Kiedyś przypadkowo niosłam kubek z kawą a ona zaczęła swoje śpiewy...
I ja odruchowo postawiłam kubek na podłodze.
Żuberancja zaczęła zaglądać do kubka i taki prosty przypadkowy fortel ją rozproszył...
Tak że naprędce szukam jakiegoś pomysłu:
Nie działa pryskacz, bo one lubią wodę
Nie działa gwizdanie, bo Żubr się złości...
Czasem pluszowa zabawka, na którą też się pozłości, ale mam czas żeby przejść.
Dla mnie bardzo trudne jest to, że nie mogę jej połączyć z kotami.
Ona jest mądra i wie, naprawdę wie, że nie chcę żeby okazywała agresję kotom.
Ale czuje się coraz pewniej i daje jej to satysfakcję.
Pisałam jak skacze z kredensu albo z lodówki żeby zastraszyć Rabego... wali do niego mocno w szybę balkonową (mam drzwi balkonowe w kuchni)... a ja oczywiście biorę ją pod pachę i wynoszę z kuchni, zamykam drzwi... ona gulgocze i protestuje ale nie boksuje się z drzwiami i znajduje inną zabawkę... ale historia powtarza się znowu. To samo robi widząc Mućkę przez szybę, skacze na drzwi.
Za drzwiami żubrogawry jest korytarz gdzie stoją miski Mili. Żuber zza kratki dzielnie to obserwował, nie próbował forsować, wystawiał łapska... pokwikiwał do Mili...
Wypuszczony syczy, galopuje i taranuje...
Niestety Mila uciekała gubiąc koopę...
Żuber nie może się powstrzymać, jak pies gończy ściga aż do skutku.
Co zabawne pod drzwiami czasem podkłada łapska do Mili a Mila jako posiadaczka niewielu szarch komórek ma bardzo krótką pamięć i nawet ciekawie do tych łapek zagląda...
Jedynym nie zrealizowanym i nie wiem czy najmądrzejszym pomysłem jest przyzwyczajenie Żubra do chodzenia w szelkach i trzymanie na długiej smyczy w obecności kotów, tak żeby nie mogła pogalopować.
Nie wiem czy ma to sens... ale gdybym nie musiała całych dni trawić na kociorotację i kociologistykę nie czułabym się tak zmęczona i nawet te zaskakujące zmiany nastrojów i ataki agresji nie byłyby tak straszne.
To jest naprawdę bardzo mądra, bardzo ciepła i proludzka kotka. Wyróżnia mnie w sposób szczególny, dzieli się ze mną wrażeniami, płacze za drzwiami jak się oddalę, wita jak pies po powrocie...
Ona bardzo potrzebuje głaskania, przytulania, miłości...
Nie może trafić kolejny raz do osoby, która weźmie ją dla futerka...
Nawet sobie tego nie potrafię wyobrazić
