Perełka umie już korzystać z drapaka

. Jak ma ochotę to sama przybiegnie, nawet będąc po drugiej stronie domu, choć czasem zdarzy jej się pomylić go z obitym materiałem głośnikiem, który stoi niedaleko

Dostała nową zabawkę - piłeczkę ping-pongową, która od razu wygrała z korkiem po butelce. Robi wiele fajnego hałasu i się fantastycznie odbija. Uznała też piórka za coś fajnego, w końcu

, bo traciłem powoli nadzieję. Na razie zbytnio nie lubi, jak się czymś macha w powietrzu, ale chętnie gania przedmioty turlające się, "pełzające" po podłodze czy półkach.
"Opowiedziała" mi też coś o swojej przeszłości - kiedyś głodowała i jest chętna na różnorodną dietę, bo karma szybko się jej nudzi, nieważne jaka. Wybredna nie jest. Macha łapą wokół miski, gdy zachowuje jedzenie na później lub chce czegoś innego. Żołądek ma w miarę odporny, więc musiała jeść przeróżne rzeczy. Po zjedzeniu trawy nie śmiała nawet zwymiotować.
W domu nigdy nie była, żyła na wolności, dlatego się peszyła na widok zabawek. Miała pozytywny kontakt z człowiekiem, od początku nie objawiała strachu, przynajmniej w sposób oczywisty. Nie zapytałem w schronisku, jak została schwytana. Wyjawia oznak autoagresji (wylizywanie sierści), ale uważam, że jest to spowodowane ciągłym hałasem (cały dzień gra głośno muza czy telewizor, ja bym też nie wytrzymał, bo cenię spokój, jak moja kotka). Zapewne spowodowane to jest ciągłym stresem z przeszłości. Jednoznacznie mówiąc - nie miała lekko. Nas samych się nie obawia, nawet zachęca mnie do zaganiania jej (ja mam być myśliwym

) i szukania po kątach. Widzę wyraźnie, że chciałaby towarzystwa drugiego kota, ale siły wyższe nie zezwalają.
Bardzo się smuci, gdy zostaje sama. Spróbowaliśmy na jedną noc się od niej odizolować (pozamykać drzwi). Spała u mnie, a ja w innym pokoju. W środku nocy się obudziłem i ledwo wyszedłem zza drzwi, a ona od razu przybiegła, "płacząc" miauczeniem. Świadczy to zapewne, że ma u nas (czy u mnie) duże oparcie bezpieczeństwa. Już nigdy tak nie zrobię

.
Zaczyna też objawiać swój koci charakterek coraz pewniej: mogę ją potrzymać jak niemowlę, ale gdy zbyt mocno miziam, pyziam

, to burczy i ostrzegawczo pacnie łapą. Wcześniej jakoś przebolała. Mnie cieszy, że czuje się pewniej, nie zważam na straty własne, bo w końcu chciałbym ją poznać dogłębnie - na co pozwoli, a na co nie. Wyciąganie spod mebli też jest uciążliwe, bo jest tam straszny syf. Chyba nie zostanie nic innego, jak tam zacząć sprzątać

Ale kotkę można wywabić, ciągle się na nią gapiąc - w końcu się znudzi i wyjdzie.
A za sofą w salonie jest cmentarzysko owadów

Nie wiedziałem, że mamy tyle robactwa w domu
