Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa, Sprintusia wycałowana i wymiziana od wszystkich

Czasami mam wrażenie, że ludzie postrzegają nas (mnie i mojego TŻ) jak wariatów, ale na szczęście nie mam w zwyczaju przejmować się opinią innych, tym bardziej jeśli chodzi o zwierzęta.
Sprintusia jeździ z nami wszędzie właśnie przez swoją niepełnosprawność, nikt nie może się nią zająć, bo to wcale nie łatwe (przewijanie, wyciskanie moczu, pomoc w robieniu koopala, itp.). Oczywiście nie zabieramy jej na każde wyjście z domu, bo to dla niej męczące, ale czasami jedzie z nami w różne miejsca, gdy pozwalają na to czynniki zewnętrzne. Za to na pewno zwiedza z nami, gdy nie mamy gdzie jej zostawić, np. wracając z wczasów i wpadając np. na jakiś zamek

Sprintusia zawsze robi furorę, bo jest bardzo towarzyska.
Lubię edukować ludzi, bo zwykle reakcja jest jedna, tzn. "o jakie biedne zwierzę, czemu jej Pani nie uśpi". Tłumaczę wówczas, że nie można uśmiercić zwierzęcia tylko dlatego, że jest niepełnosprawne, przecież ludzi też nie poddaje się eutanazji, tylko dlatego, że np. jeżdżą na wózku. Lubię gdy dzieci przychodzą się pobawić z moją Niunią, tłumaczę im wówczas, że opiekun nie dopilnował kotka, że kotek nie przechodził na pasach, albo że przechodził na czerwonym świetle, albo że się dobrze nie rozejrzał w obie strony i dlatego wpadł pod samochód. Dzieci widzą wtedy bezpośredni skutek nieostrożności, dopytują o wszystko, głaszczą Sprinię i współczują jej.
Takie mnie rozmyślania naszły
