Ech.... smutno mi bardzo.
Dziś Żuber znowu mnie pobił...
Właściwie nic się nie stało... ale liczą się intencje i moje poczucie bezradności...
Taki cholernie trudny czas przede mną i tak doopiaście się czuje...
I nawet Żubrus contra me
Dziś koło 5 rano Żuberancja potarmosiła się trochę ze mną na kolanach.
Potem wlazła na górkę drapaka i zachrapała.
Pomiędzy 6 a 7 przyjechali śmieciarze co dla Żubra było nie lada atrakcją... otworzył szeroko oczyska nie schodząc z drapaka... po czym znowu zapadł w sen. Zamknęłam Milę w jej pokoiku, wypuściłam Żubra...
W pewnym momencie zamknęła Żubrowi drzwi od kuchni, żeby w spokou pozwolić zjeśc Mućce. Zawróciłam na korytarz, przyniosłam z korytarza miskę z chrupkami dla Mućki.
Poszłam do Zubrogawry wybrać śmierdzące kupska.
Gdy wychodziłam z koopalami Żuber zawarczał i uderzył mnie po nogach (jak dobrze, że zdążyliśmy obciąć pazury

). Automatycznie zamknęłam drzwi odcinając Żubra w pokoju...
Ech... on już jest jakby nigdy nic... a mnie smutno...
Naprawdę smutno.