Byłam dziś w schronie. O Kornelku napisałam w jego wątku, tu o reszcie.
- Marcinek wygląda w porządku, oglądała go p. doktor, ale już mu podobno nic nie ciekło z oka. Chyba nie ma potrzeby, żeby dalej siedział w izolatce.
- Tekla zadomowiła się w małej kociarni znakomicie, widać, że wybieg bardzo jej odpowiada, jak byłyśmy kilka godzin to Tekla praktycznie cały czas urzędowała na wybiegu, nawet jak porządnie padało, to się po prostu schowała pod ławeczką i przeczekała. Ale nie jest tak, że ze strachu przed ludźmi bała się wchodzić do środka, wręcz przeciwnie, parę razy zaszła i sobie zajrzała, co się dzieje w kociarni. Reasumując: wygląda na to, że z jej samopoczuciem psychicznym jest o niebo lepiej, to już nie jest ten sparaliżowany strachem kot siedzący murem w budce. Wygląda na to, że stosunki z Farcikiem są poprawne co najmniej - ale o Farciku za moment

- Kalafiorek, jak zwykle w budce. W przeciwieństwie do Kornelka jak jesteśmy to nie zmienia pozycji, nie przeniesie się do innej budki. Martwi mnie ten kot.

-Ponieważ z okazji deszczu zatrzymałyśmy się w kociarni na herbatkę, wypuściłyśmy Gosię na salony i sobie pozwiedzała, cała szczęśliwa, zaglądając ciekawie we wszystkie kąty, zbierając pajęczyny i zaglądając do innych kotów. Miałyśmy okazję oglądać niezwykłą scenę: Farcik, będący przy "wlocie" z wybiegu zobaczył Gosię i podbiegł do niej entuzjastycznie z ogonem uniesionym w górę, pomiałkując - dłuższą chwilę siedzieli sobie przy drzwiach, jedno po jednej stronie, drugie po drugiej i tak gadali do siebie. Przy czym Farcik znacznie bardziej przyjacielsko. Gosia w końcu zaczęła coś na niego buczeć i speszony sobie poszedł. Potem Gosia poszła pogadać z Marcinkiem.
Przyznam, że Farcik mnie zaskoczył - nie wiedziałam, że on jest takim megatowarzyskim kotem wobec innych kotów. To jest rzadkość, żeby kot do obcego kota biegł z takim entuzjazmem.
Przychodzi mi do głowy, żeby Gosię spróbować z kimś połączyć. W sumie, to ona się wydaje raczej wyluzowana, nie ma jakichś oporów ani przed ludźmi, ani przed kotami. Do innych kocich pomieszczeń podchodziła śmiało i z lokatorami gadała przez kratę. Trochę pobukiwała czasem, ale wygląda mi na kotkę, która jest w stanie zaakceptować inne koty.
I skoro w małej kociarni mieszkają już na stałe 4 koty, to chyba jeszcze jeden dorosły kot to by już było dużo... Wpadło mi do głowy, żeby spróbować ją połączyć z Kornelkiem. Co Wy na to? Ryzykujemy, że biedaczyna znów oberwie po uchu... ale z kolei może przyjazne kocie towarzystwo dobrze by mu zrobiło?
Nie ukrywam też, że dobrze byłoby też Gosię jednak zabrać z tamtej ponurej izolatki, bo boję się, że po paru tygodniach tam i jednak jej się humor popsuje.
Z dzisiejszych wieści chyba tyle.
Ps.: Maluchy brykają jak małe wariaty
