Wszystkie pijawki przeżyły, chociaż jeden jest wyraźnie słabszy. Dzięki za kciuki.
Powitały mnie okrętowe syreny, maluchy były głodne i jadły na zapas.
Ten słabszy zjadł najmniej i coś jakby leciało mu z noska, ale nie jestem pewna.
Gdy do pyszczka takiej głodnej pijawki trafiał cyc, to przymykał oczka i włączał traktor.
Gdy już wszystkie były najedzone w kontenerku, to kontenerek traktorzył na 4 głosy.
Ja też kiedyś wykarmiłam malucha na krowim mleku, ale wtedy nie było jeszcze takich, kocich.
Teraz nie będę eksperymentować, wiem, że w kocim mleku jest wszystko co maluchy potrzebują,
więc takie będę podawać.
Nie mogę ryzykować aby zachorowały, wtedy na pewno nie wytrzymałyby tak długiej przerwy,
a leczenie to też niestety w mojej sytuacji katastrofa.