Dzisiaj na szczęście trochę chłodniej, widzę że i koty są z tego zadowolone.
Mizia i Mamba jakoś nie mogą się do siebie przekonać. Ciągle jakieś syki i złowrogie pomruki, a przecież są zabrane z jednego miejsca, u mnie są już prawie cztery miesiące. Widocznie nie przypadły sobie do gustu. Na szczęście kończy się klepnięciem łapką i niezadowoleniem, bez krwawych walk.
Być może na bazie samochodowej musiały rywalizować i walczyć o jedzenie. Nie ma w tym nienawiści, raczej coś w pod tytułem "nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, daj mi spokój"
Otworzyłam im drzwi od ich pokoju i pod moim okiem biegają po mieszkaniu z innymi kotami. Upały zmusiły mnie do tej decyzji, ponieważ pokoik w którym przebywały, nagrzewał się nie do wytrzymania. W innym pokoju mam klimatyzację, więc i one skorzystały z tego luksusu. Ale kotki nie zawierały znajomości z pozostałymi moimi kotami, na noc zamykałam je z powrotem i podczas mojej nieobecności. Tak że nie korzystały z kuwet innych kotów, jedzenie dostają osobno, nie wylizują się, więc możliwość zarażenia się białaczką jest niemożliwa. Poza tym wszystkie pozostałe koty są szczepione na białaczkę.
20-stego lipca zaczynamy ostatnią już serię Virbagenu. Czy to im coś pomoże? Na pewno przedłuży im życie, ponieważ hamuje on replikację wirusów i pomaga organizmowi w walce z nimi. Mam nadzieję, że wirus nie uaktywni się, i koteczki będą się tak dobrze czuły, jak do tej pory.
Mambusia każdym centymetrem kwadratowym chłonie chłodzik, rozkoszując się nim. Jest cudowna, delikatna, malutka jak na swój wiek, taka drobinka. Podbiła całkowicie moje serce.

Miziunia - przylepka, dla innych kotów niedostępna, woli obserwować z góry. Ma swój charakterek.
