Uff!, wreszcie trochę mniej gorąco
Kociaste od rana bardziej energiczne.
Cała 18-stka wydaje się zdrowa, żarełko z misek znika w tempie ekspresowym, czyli apetyt dopisuje.
Co prawda dzisiaj w kuwetach było kilka niezbyt wzorcowych qup, ale to może być wina upału i mieszania się futer w trakcie posiłków (małe jedzą w pokoju, a w tym czasie duże mają michy w korytarzu, ale dziwnym trafem zwykle któremuś udaje się przeniknąć przez drzwi w jedną lub drugą stronę -mamy takie kocie-Coperfildy

)
Maluszki już na stałe biegają sobie luzem, więc trochę się dzieje w kwestii ruchu na poziomie naszych stóp (czasem także wyżej, bo po drapakach wspinają się te małe jak maupy

) i tylko przy wchodzeniu i wychodzeniu z domu musimy wyjątkowo uważać, żeby nikt nie wymknął się nam przez szczelinę w drzwiach wejściowych (na Ursynowie było łatwiej o to dbać, a tutaj to mój koszmar nocny

).
Jutro minie tydzień od przeprowadzki, ale widzę, że całe stado doszło już do siebie i zaakceptowało nowe lokum

Spróbuję porobić trochę fotek, żeby wystawić ogłoszenia tym, którzy ich jeszcze nie mają.
Acha, pierwsze wiadomości z domku Bemusi mówiły, że pierwszą noc mała całą przepłakała schowana pod łóżkiem Dużej
Naprawdę bardzo cieszę się, że Bemka znalazła dom, to był "trudny" kociak, ale czuję się trochę jak zdrajca: kilka miesięcy trwało zanim zdobyłam jej jako-takie zaufanie, aż przestała się wreszcie tak bardzo bać i znowu nowe miejsce i nowi ludzie
Naprawdę zaczynam wierzyć, że nasze koty dużo rozumieją: jak tylko zadzwonił domofon i przyszli jej Duzi, śpiąca dotąd spokojnie Bemusia podniosła główkę, spojrzała na mnie i natychmiast schowała się za łóżkiem.
Łapanie jej zawsze było bardzo trudne, ale tym razem leżała w bezruchu pod kaloryferem i po prostu czekała aż ją podniosę i wsadzę do kontenerka -jakby wiedziała, ze i tak będzie musiała od nas wyjechać.
Z całych sił wierzę, że będzie jej dobrze, to naprawdę rozsądni i fajni ludzie, więc wszystko powinno się ułożyć...