Mam chwilkę, to coś napiszę, coby chłopaków podnieść...
Tym bardziej, że wydarzyło się coś moim zdaniem ciekawego...
Wiecie jak z persami było i jak jest (to mniej więcej, bo rzeczywiście czasu mam ostatnio mało i jeden wielki poślizg, to i piszę niewiele).
Najogólniej mówiąc - Figo jest luzak, taki do mnie trafił, taki jest, się w ogóle o tego kota nie boję. To taki typ kota: na każdych rękach wyleżę, na każdych kolanach też, wszędzie wejdę, bom świata ciekawy, ale tylko troszkę pozwiedzam i spać pójdę... Tylko mi spokój dajcie ale bądźcie gdzieś obok, bo was i wasze towarzystwo lubię...
O Gremlinie to za to można pisać i pisać... Kot ma kilka dziwactw

, no z lekka zeschizowany to on jest.

Niemniej na skutek długich przygotowań i szybkiej terapii szokowej Rudziaszek zawładnął moim tymczasowo perskim pokojem w sposób szybki i zdecydowany, no i ogólnie szybko wyszedł był z ukrycia.
Tak jak już kiedyś pisałam, nie miał za bardzo gdzie się schować, znaczy miał, ale bez możliwości zaszycia się i straty mojej powabnej osoby z oczu. Dodatkowo Rudy miał swoje naprawdę capiące legowisko i swój naprawdę capiący kocyk na środku. Tak czy siak objął pokój w szybkie posiadanie, widok Rudego z brzucholem na górze na środku pokoju stał się normą, a dla mnie był to sygnał, że szybko będą z niego koty...
Błąd....
Rudy nie wyjdzie z pokoju. Drzwi mogą być otwarte, moje kociste poza domem (znaczy na spacerku), ja na widoku... nie wyjdzie i już. Dochodzi do progu i patrzy jak przez okno, potrafi się wpatrywać, rozglądać, ale nie wyjdzie.
Wyniesiony na rękach do przedpokoju natychmiast ucieka do swojej budki, i to jest ten typ zachowania, po którym wiadomo - nic na siłę.
Mnie to wszystko jedno, gdzie on siedzi. A wręcz przeciwnie, jeśli jest tylko jedno miejsce w mieszkaniu, gdzie można spotkać upierdliwego, wiecznie skrzeczącego i dopominającego się uwagi persa - no to tym lepiej... No ale kiedyś z tego pokoju będzie musiał wyjść...