Jestem wreszcie - jakoś znowu ledwo wyrabiam ze wszystkim, na pisanie brakuje mi czasu.
Poza tym komputer w domu za bardzo się grzeje
Anna61 pisze:Marysiu, nie wiesz czy tą karmę Cheetah mogłabym dawać Buni czy Witusiowi?
Bo tam nic nie pisze mogę nerkowemu czy wątrobowo-żołądkowym kotom podawać.
To jest tak:
opiekunowie kotów nerkowych z miau (patrz podforum dla nerkowców) są zdania, że karmy nerkowe to tylko zarobek dla producenta, a dla kota - dalsze rujnowanie zdrowia. Ja podzielam ten pogląd, zresztą takie jest podejście specjalistów weterynarii poza Polską: np. USA, i to się sprawdza w praktyce.
Tak więc według mnie Cheetah może być podawana kotu z PNN wraz z wyłapywaczami fosforu (np. Alusal).
Co do problemów z wątrobą - nie mam praktyki, ale sądzę, że też byłaby lepsza niż tak zwane karmy lecznicze, które zawierają węglowodany (kukurydza, ryż), szkodzące wątrobie nie tylko u kotów, ale i u ludzi.
Niestety - u nas ostatecznie Cheetah też się nie sprawdziła
Bisia wymiotowała nią i miała straszne rozwolnienie
I nie mam pojęcia dlaczego

No i znowu wróciłyśmy do Orijena, jedynej karmy, która Bisi nie szkodzi – też nie mam pojęcia dlaczego.
Poza tym Bisia dostaje gotowane ryby, które niesamowicie jej smakują – też nie wiem dlaczego, bo karm rybnych nie chciała nigdy jeść, tak ją brzydziły.
Dostaje także wołowinę, która najpierw bardzo jej smakowała, a teraz trochę mniej i jeszcze żółtko raz na tydzień.
I okazało się także, że Bisia nie może dostawać żadnych kocich witamin, bo jej szkodzą – szkodziły jej nawet Rumen Tabs
We czwartek byłyśmy u weta na badaniach kontrolnych i wyniki wyszły nie tylko nadal przekraczające normy, ale przekraczające je w dziwny sposób: Bisi kolejny raz kreatynina spadła, ale wzrósł mocznik, a u Kasi – na odwrót.
Na dobrą sprawę byłoby normalnie, gdyby kreatyninę Bisi połączyć z mocznikiem Kasi i odwrotnie. Tak, jak jest – jest co najmniej tajemniczo. Bisi wzrósł także fosfor – od tego odżywiania.
Tak czy owak – kontynuujemy działania lecznicze: Bisia jest dopajana z buteleczki – rano 50 ml, po południu 100 ml, plus Alusal i Phytophale.
Z Kasią niestety nie jest tak prosto. Jak tylko zaczynam poić ją z buteleczki (stres dla Kaśki) – od razu, momentalnie, zaczyna się masywny krwiomocz, pojawiają się ataki porażenia mięśni pęcherza (niby przytkania), Kasia przestaje jeść i pić – jednym słowem totalna masakra
Zmusza mnie to do wybrania mniejszego zła, czyli dopajania metodą perswazji oraz kuszenia świeżą wodą, w mniejszych i większych miskach.
Zbawcze dla psychiki Kasi stało się ostatnio to, że wreszcie, po pół roku, Kasia połapała się, że z drapaka (zakupionego „pod choinkę”) można łatwo wskoczyć na szafę. I od ponad tygodnia uszczęśliwiona Kasia spędza mnóstwo czasu na szafie. Ma tam miseczkę z jedzeniem dla siebie i miseczkę z wodą, którą w tych warunkach bardzo chętnie pije
