Tosza pisze:Mój post będzie teoche nieaktualny, bo jak widze,nie rozważa się już uspienia spraliżowanego kota, ale napiszę.
Miałam przez rok sparaliżowanego Puchasia. Nie miał pojęcia, że jest inny.Bawił się ze zdrowymi kotami, kradł im piłeczki, uwielbiał być w ogrodzie. To było morze ufności i radości w kocim futerku.. Nie wiadomo, czy taki był od urodzenia, czy to wynik urazu-został znaleziony w taki stanie na śmietniku jako dwumiesięczny kociak. Nie załatwiał się sam, przez rok tak organizowałam sobie życie, by być w domu przynajmniej co 12 godzin. Jak wyjeżdzałam,to go zabierałam. Wymagał troche więcej uwagi niz "zwykłe" koty, ale duzo bym dała, by mógł byc ze mną. Odszedł nagle po kilkudniowej chorobie,na sepsę.Nie wiadomo dlaczego.
Rozważ się


Choc kotek jest bardzo dzielny, bawi sie, jak umie, wykazuje wielką wolę życia...
Przejdzie specjalistyczne badania, najważniejsze jest, czy ma "czucie głębokie". Wtedy ma szansę na ratowanie. Jesli nie.........nie wiem

Nie wiemy, czy sam się wypróżnia, na razie kotka opiekuje sie nim, jak potrafi najlepiej. Wszystko okaże się, kiedy kociaki dotrą na miejsce i zobaczy je ktos mądry.
Jednak myślę, że jeśli "wsiowy" weterynarz nie skreślił go od razu z listy żyjących i dał mu nadzieję, to ta nadzieja jest. Spróbujemy powalczyć.