Jedna to gdy w panice szukałam szóstki (tak!) tygodniowych kociaków, które "wyparowały" z posłanka a kocica jak gdyby nigdy nic leżała w nim sama kamiennie spokojna.
Po podziale mieszkania na kwadraty i przeszukaniu z lupą w ręku, gdy siadłam ze łzami w oczach na fotelu, moją uwagę przykuł minimalny ruch na skórze z dzika leżącej w kącie. Cała szósteczka leżała tam grzecznie na kupce w bezruchu i milcząco, zlewając się z kolorem dziczego futra.

Druga, gdy w zamknietej sypialni 3 osoby szukały jednego kociaka przez pół godziny. Gdy wszystkich dopadła rezygnacja kociak jak gdyby nigdy nic objawił się za plecami szukajacych z niewinną miną. Gdzie był? Nikt nie wie.
O tym, że Bajra - całe 6.5 kg kota potrafi rozpłynąć się w moim mieszkaniu w sekundę a potem pojawić się jak deus ex machina na środku korytarza, nawet nie wspomnę. Teraz już nawet nie szukam. Czekam grzecznie na objawienie.
