Długo nas nie było - razem z Alą byłyśmy w długi weekend w Niepołomicach (
http://tv.niepolomice.eu/69-%C5%9Aredni ... omice.html). Koty miały opiekę i feliwaya w kontakcie, a ponieważ znają Beryl z jej wcześniejszych wizyt u nas, to dały radę. Zresztą Beryl jest kociolubna i wygłaskała prawie wszystkie - ponieważ była w dzień, to Koi zwiała, bo się bała, że oczy myć będą, a Justin co prawda powąchał ją, ale głaskać się nie dał - jak to on.
Od dobrego tygodnia trwają prace przy instalacji wod-kan na moim osiedlu, dzięki czemu mogę podziwiać Ryżego Kretyna jak się wygrzewa na stosie ziemi gdy jest słońce. Na szczęście boi się hałasu i wyłazi dopiero jak panowie sobie idą.
Malutki koteczek[*], który miał do mnie trafić (po potrąceniu) niestety został uśpiony - panie wetki powiedziały, że nie ma kręgu u nasady ogona więc na pewno mu się nie poprawi i doradziły ostateczne wyjście. Żałuję, że państwo do mnie nie zadzwonili wcześniej - byłam umówiona z inną forumowiczką, że go przejmie jakby co na czas mojej nieobecności i pokaże mi co i jak po powrocie - a oni o tym wiedzieli. Nie molestowałam ich telefonami i smsami codziennie, bo nie chciałam ich do siebie zrażać, ale powiedziałam wyraźnie, że jeśli nie czują się na siłach, będę o kotka walczyć.
Wszystkie domowe kotki OK - przyjęły mój powrót radośnie, ale bez histerii - ot, pojechała, wróciła - fajnie, a teraz może jakieś dodatkowe frykasy? Jako rozłąkowe

. Nakarmiłam, wygłaskałam i wróciłam w kierat...