maneki pisze:Albo po prostu kocura wykastrować, nawet bez wiedzy właścicieli i wypuścić. Z drugiej strony ja wiem, chociażby po mojej znajomej, że niektórzy ludzie naprawdę nie chcą kastrować swoich zwierzaków, tkwią w oślim uporze i na każdy argument mówią "bo nie".
Też znam takich ludzi i ich gadki w stylu, że nie należy poprawiać natury itp. O ile kastrację bez wiedzy właścicieli byłabym w stanie zaakceptować, o tyle zabranie kota bez żadnej rozmowy z właścicielami kłóciłoby się z moim sumieniem.
Mój wujek i ciocia mający kota wychodzącego mieszkają na pierwszym piętrze willi, na parterze mieszka moja druga ciocia. Kot ma masę jedzenia w domu, miska zawsze pełna jest suchej karmy, karma nie jest wydzielana, od czasu do czasu koka dostaje różne saszetki. Natomiast codziennie w drodze do swojego domu na górę kotka odwiedza moją ciocię z parteru, idzie do kuchni i głośnym miauczeniem dopomina się o coś do jedzenia.
Można by pomyśleć, że biedny kot jest głodzony, zaniedbany, a wcale tak nie jest. Dodatkowo kotka jest na prawdę kochana przez moją ciocię i wujka, wieczory spędza na ich kolanach mrucząc, dostaje różne zabawki, jest wysterylizowana, ma zapewnioną opiekę weterynaryjną, ciocia cały czas z kotką gada- jedynym mankamentem jest to że kot wychodzi.