Głowa mi dziś wysiadła na maksa. A miałam takie plany. Takie fajowe plany. Wzięliśmy kiełbaski,piwko, siebie i pojechaliśmy pobyczyć się na działce.Choć na chwilkę odsapnąć razem od tych futer i zapachu.Ja miałam plany poprawy i wyrównania brązu, TŻ poleżenia,pokoszenia...A tu nawet na słońce patrzeć nie mogłam bo mi łepina pękała.Tyle dobrego,że tam chłodniej niż u nas na 4p więc oczki zmrużywszy polegiwałam.Nawet czytać nie dało rady .Migrenka wie kiedy dopaść ludzia.Wolny dzień.

Cholera, wolny dzień
Żuk ma apetyt ale nie ma humoru.Martwi mnie jego łażenie bez efektu do kuwety. Możliwe ,że tak szybko się zatkał? Dopiero co sobie środek oczyścił. Wiem coś o tym. Do tej pory kolana mam po odgniatane

Ach, te jelitka paskudne.
Lucynka ok.Odkryła uroki wylegiwania się w wyrku.Dzisiejszą noc przespała na mnie.
Marmur też wyleguje się w wyrku i mruczy jak najęty. Rozdaje buziaki, barankuje i ma apetyt.
Lucek dostaje krople bo jakiś stan zapalny w oczkach mu się robi.Chudy jak kijanka.Ale żre jak lew.A nawet dwa.I walczy jak lew by mu nic do oka nie wpadło.
Karmel zaś zmężniał. Najbardziej w tyłku.Jak siedzi to jest prawie idealny trójkąt, dość szeroki u podstawy.Mruczy an cały dom.
Uwielbiają sie z Luckiem ganiać, boksować, dociskać...Obaj są mało delikatni ale im to pasuje.
Julcia to Julcia. Namolniak i wariatka w jednym.Według mnie też szerszawa się zrobiła.Z jedzeniem jako tako. Nigdy się nie wie na co ma smaka.Najlepiej jej wchodzi czyszczenie sitek po Żuku.
Nastka wymiotuje chrupkami. Taki codzienny ostatnio rytuał.Najada się na full, pod same zęby i utrzymać nie może.

Wet twierdzi,że nic jej nie jest.Nie ma objawów chorobowych. Nastka robi się grubaśna.Zapomnieć należy o jej zabawach.Czym więcej kotów tym bardziej się zamyka w sobie.Nawet do mnie przestała przychodzić spać.
I chyba się poddam.Za długo by opisywać każde kociaste. Idę ułożyć głowę na podusi. Kupiłam jakieś cudo w aptece.Może więc stanie się cud i ból przejdzie.
Cholerna migrena.