AYO, kobieto, Ty nie bluźnij! taką "trawkę" na podwórku to ja miałam standardowo jako niewyrośniętą! teraz dopiero kosa kupiona i pi razy oko do kostek trawsko sięga. Ale najlepsze! kupiłam kosę. Sama. Za własne pieniądze. Ale ciężkie to, a poza tym - uruchomić trzeba. No i leżała 3 tygodnie. Prosiłam, groziłam, nic. Dwa dni milczenia z mojej strony i stwierdzenie:
"Misiu, trzeba tę kosę w końcu uruchomić, bo wiesz - w tych chynchach to kleszcze się mnożą jak wściekłe. Rustie to jeszcze, bo zabezpieczany antykleszczowo jak to pies, ale te chynchy pod wolierę już podchodzą, a kocich chłopaków jeszcze nie odkleszczałam..."dwa dni później - wszystkie chynchy ścięte, zgarnięte i wywalone.
Kot B. - uważam - jest kotem w czystej postaci. Jak mój Georg. (czy zauważono, że napisałam " MÓJ" a nie "nasz"?

)