w pracy od kilku dni, nie przychodzą 4 koty, a chorebzda to już tydzień, bardzo się martwię, dziś po pracy objeździłam okoliczne wykopaliska, ale ani śladu oprócz martwego gołębia, martwię się, ponieważ wymieniają rury, nasza łaciatka zawsze chętnie chodziła po takich wykopaliskach, aż się boję pomyśleć, czy nie wpadła na pomysł wejść do takowej rury i potem zasypano wejście???

mam nadzieję, że nie

ale dziwne jest to, tak nigdy nie było, nie przychodzą ani rano ani wieczorem, specjalnie dyżurujemy z panią Aleksandrą i ,,,nic.
psy karmię codziennie rano, w przyszłym tygodniu będzie koleżanka, bo ja mam na popołudnie do pracy,
w śmietniku w krzakach siedzi kilka dziadkowych kotów, które karmię też codziennie, właśnie wróciłam, czekały wiernie, przychodzi też cały czas bezdomny pies, czasem wpada też drugi, ale nie widuję, w każdym razie ile chrupek, bądź resztek z domowego stołu nie postawię, tyle znika,
Dzięki pomocy i hojności pani Marty zakupiłam wór suchego pani Aleksandrze aby miała bezdomniakom, preparat na pchły i kleszcze dla bezdomnych psów, Grubciowi zamówiłam karmę na struwity, Misi i Mikrusowi żel na dziąsła, no i mamy pieniążki na jedzonko, tak dla przykładu dziennie 1 kg serc drobiowych dla pracowych a drugie kilo tu na osiedle no i jeszcze dla psów, także jest kogo karmić jakby co
Dzięki serdeczne pani Marcie, Kasi, Izie za pomoc, bez Was zwierzaki nie miałaby co jeść niestety...