Wiem, że to marne pocieszenie, ale "te same" chłoniaki różnie się rozwijają u różnych kotów. Np. nasi braciszkowie, Tynio i Tobiasz, obydwaj mieli chłoniaka umiejscowionego w jamie brzucha. Tynio, po wykryciu naprawdę wielkiego guza (ok. 8 cm), przeżył jeszcze ponad pół roku, bez chemii, jedynie z pomocą sterydów. Żył w naprawdę dużym komforcie, bez bólu, w dobrym samopoczuciu. Tobiasz miał ok. 2-3 cm guza i przeżył po diagnozie tylko tydzień, czując się bardzo źle. a jeśli Leoś jest leczony u specjalisty, ma dostęp do chemii, to może mimo tej wredności guza, będzie się miał dobrze długi, długi czas?
