Lidka, ja mu mieszam rozgniecioną na miazgę tabletkę z mielonym mięsem, raczej nie jest to gorzka tabletka, bo próbowałam

.
Może zje, to będzie po problemie. Do pyszczka nic sobie nie da zaaplikować, to bardzo dziki kot, choć wystraszony. A ja jestem jedna, Pocho z trudem daje się dotknąć, a i to wymaga kilku podejść. Im się czuje zdrowszy, tym bardziej walczy
Może dałam mu wczoraj zbyt obfitą kolację i rano przed 6 nie był jeszcze głodny. A może ma dość i klatki, i mnie.
Erin

, piękna metamorfoza Piracika. Oby z Pocho było podobnie.
Morelowa, tłumaczę mu i tłumaczę, aż mnie czasem ręce bolą

, a straszyć go nie trzeba, on i tak wystraszony na maksa. Wszystko nowe, siedzi w klatce, obca baba przychodzi i paca go mokrym wacikiem i tłuste palce pakuje w oczy. Potem wyciąga spod niego podkłady, przemywa klatkę, dokucza mu i przeszkadza. A do tego cały czas nadaje: pitu, pitu, jak grzeczny kotek, jaki ładny, jaki miły. Wściec się można!