Witamy się w komplecie
Tosia, Tysia i Tolek razem w kocu dochodzą powolutku do zdrowia
Maluchy już trzeci dzień bez kroplówek, sami podjadają chrupki i zawartość tacek Animondy (jedni chętniej, inni mniej chętnie), a i tak wszyscy są dokarmiani Convem dopyszcznie.
Codzienne (a nawet dwa razy dziennie -to już taka moja schiza

) ważenie wskazuje, że bąble nam rosną i tak wczoraj wieczorem buraski, czyli Tyśka i Tolek ważyli po 730g (w krytycznym momencie jakieś 10-12 dni temu było niecałe 500), a mała Tosia prawie 650 (w apogeum choroby było niecałe 400).
Maluchy tłuką się w kojcu, uprawiają biegi i zapasy, ale choróbsko je jednak osłabiło i często podsypiają wtulone w siebie lub żabę-opiekunkę
Qupole jeszcze nie są dobre, ale leczenie powoli przynosi skutki -z pupinek już się nie leje, choć to co wychodzi wciąż jest dosyć rzadkie.
Wczoraj najadłam się strachu, bo po powrocie do domu dałam stadu jeść, a dymna Lala nawet nie wstała, tylko leżała i patrzyła co się dzieje.
Potem do kompletu zrobiła rzadką, żółtawą qupę. Spanikowana zawiozłam tę qupę do B. na test, ale wyszedł (-)
Późnym wieczorem Lalka się rozczmuchała i biegała już z resztą futer po pokoju, a żarełko wchodziło "normalnie".
Mamy małą obserwować i po południu doktorzy podejmą decyzję czy będzie zaplanowany na dzisiaj wieczór zabieg, czy trzeba go będzie przełożyć na jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość.
Na razie Lalka szleje z resztą futer i jest wyjątkowo niezadowolona z powodu braku śniadania -krzyczała zza zamkniętych drzwi tak, że chyba w całym domu było ją słychać
Reszta towarzystwa zachowuje się ok
