Wczoraj Morris zrobił niezły numer...
Szykowaliśmy się do wyjścia na imieniny teścia. TZ stał przy umywalce i upiększał się

a Morris jak to zwykle wszedł w tym momencie do kuwety stojącej pod umywalką.
Z reguły jak ktoś tam stoi to jemu chce się co najmniej sikać

chyba że robię poranne malunki - wówczas obowiązkowo CODZIENNIE musi zrobić kupala akuart wtedy kiedy tuszuję rzęsy

(podkreślam
codziennie!)
TZ nie zwracał uwagi na Morrisa, który ze skupieniem siurał, po czym zakopał wszystko i... w jednej sekundzie wystrzelił z kuwety w taki sposób, że przewróciła się na bok a zawartość znalazła się na nogach TZa
Usłyszałam zamieszanie w łazience, patrzę... a TZ stoi bez ruchu w milczeniu zasypany żwirkiem po kostki z taką miną =>
Myślałam że padnę
