@Vega: Kurczę, ty rzeczywiście pozbawisz jakiegoś kota domu.
I nie, że mnie przepłoszysz tymi obelgami (szukasz, widzę, intensywnie wszelkich możliwości doczepienia się do mnie i moich sposobów współżycia z kotami), tylko przepłoszysz kogoś, kto by mi w sumie przekazał kota, ale jest mniej odporny na czyjąś chamską Wszechwiedzę i Wszechkrytykanctwo, więc zrezygnuje (i kot, w efekcie, zostanie na ulicy, w schronie, albo rzeczywiście zginie marnie).
Z przykrością kontynuuję więc tę pyskówkę jednak, odpowiadając na wyedytowane pytania dodatkowe (o jak bardzo bardzo chcesz mi udowodnić, że jestem nikim, aż to zabawne jest

)
I tak: moje koty są wykastrowane. Zależy mi na kocurku, bo w życiu wysterylizowałam wiele kocurów oraz tylko dwie kotki i tym ostatnim bardzo to zaszkodziło, więc nie chcę więcej czegoś takiego doświadczać i wybieram kocura (choć zdaję sobie sprawę, że to w sumie przypadek). Nie są zaczipowane, bowiem - jak ci może wiadomo - systemy czipowania, a raczej odczytu czipów w Polsce w ogóle nie działają i nie ma to żadnego sensu.
Nieszczęście spowodowałam nie ja, tylko kierowca samochodu, który kota potrącił. A nawet i to niekoniecznie, bo czasem w takich wypadkach trudno mówić o "winie" kierowcy. Po prostu los. Mimo to (!!) mieszkam w miejscu wybitnie sprzyjającym kotom (już opisywałam, dlaczego, nie będę się powtarzać), mają one rzeczywiście u mnie dobrze, i proszę łaskawie nie robić ze mnie chama, mordercy i pożeracza niemowląt tylko po to, by samą siebie popodziwiać. W takim wątku jest to, wybacz, absurdalne.
Przybłędy - to miało być pieszczotliwie i przyjaźnie. Chyba oczywiste jest, że na kocim forum "przybłęda", "sierściuch" i inne podobne inwektywy mają zupełnie inny obszar znaczeniowy niż w środowisku kotom niechętnym lub neutralnym.
@Zofia&Sasza - niekiedy rozmawia się do kogoś. Zazwyczaj wówczas, gdy ten ktoś nie jest w ogóle zainteresowany podjęciem dyskusji w jakiejś sprawie.
Nawiasem mówiąc, Twoja demagogia też zwala z nóg - znasz jakieś miejsce na świecie, w okolicy którego nie byłoby żadnej drogi? Ja też nie. Moja droga nie jest autostradą ani przelotówką, zwykła droga gminna - ale JEST. Mogłam tego nie napisać i pewnie wtedy z otrzymaniem kota nie byłoby problemu. A jednak chciałam to napisać, bo to fakt. Wszędzie JEST jakaś droga, tu też jest. To jest powód do rozważenia, czy powierzyć mi kota, więc ten powód podałam. Nie jest to natomiast powód do mieszania mnie z błotem. Rzekłabym, że wręcz przeciwnie.