Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 21, 2012 10:02 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

Boziu, strasznie mi przykro :cry: Mocno przytulam!
Biegaj malutka po tęczowej łące [*]
Obrazek

nelka83

Avatar użytkownika
 
Posty: 6829
Od: Czw gru 29, 2011 8:41
Lokalizacja: okolice Gryfic, zachodniopomorskie

Post » Czw cze 21, 2012 10:17 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

Bardzo mi przykro, że nie udało się Wam, wiem jak to boli.
Guniu [*]
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw cze 21, 2012 20:35 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

ciągle nie mogę się pozbierać, oczy same zachodzą łzami...jak sprzątam kuwetę, jak sięgam po puszkę z jej ulubionym tuńczykiem z krewetkami...nie mogłam zlikwidować kroplówki, jakby to mogło na dłużej ją ze mną zatrzymać...jej kocyk leżący w sypialni, jej miejsca sprawiają ból...a tych miejsc jest tyle w całym domu...nie mogę siąść na fotelu, na którym podawałam jej kroplówkę :cry: ...płacze, jak płacze mój ośmioletni synek, dla którego Gunia była wymarzonym, najukochańszym zwierzątkiem przyjacielem...i choć w domu są inne zwierzaki, kocham je, to oczywiste, jednak nie ma już JEJ żegnającej mnie jak idę do pracy i witającej jak z niej wracam... brakuje mi tych jej wielkich, mądrych oczu, które wpatrywały się we mnie jakby mówiły wszystko będzie dobrze...ale nie jest i już zastanawiam się czy jestem normalna, że tak rozpaczam ale nic nie jest lepiej... :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Wyniki sekcji jednoznacznie wykluczyły u Guni fip i z jednej strony to bardzo dobrze, ze względu na drugiego kota oraz sam fakt, że skąd u kota niewychodzącego, całkowicie domowego COŚ takiego!!! Z drugiej strony byłoby „CO” winić....niestety przyczyną śmierci Kiciuchny było upośledzenie wchłaniania wartości pokarmowych przez organizm...co spowodowało śmiertelne w skutkach stłuszczenie wątroby (wątroba była już potwornie i nieodwracalnie zniszczona)...możliwe, że pierwsza była trzustka, która przestała produkować enzymy trawienne i spowodowała, że kot choć jadł nie dostarczał dostatecznie paliwa dla całego ciała.....straszne jest to, że Kicia przed chorobą miała prawidłowa wagę, apetyt w zasadzie do dnia wizyty, kiedy to już było bardzo źle dopisywał jej, uczestniczyła w naszym życiu codziennym, wylegiwała się na fotelu i nie sprawiała wrażenie kota chorego...gdy coś zaczęło się dziać na następny dzień byłam już u lekarza a tam już stwierdzono zaawansowaną żółtaczkę...
wydawało mi się, że wszystko jest tak jak być powinno, że robię dobrze :( ... nie pozwalam jej się przejadać, bo kotki po sterylizacji mają duże apetyty jednak nie chciałam przegiąć w drugą stronę i Kicia przez cały czas miał dostęp do świeżej wody oraz suchej karmy (RC na kule włosowe) i dostawała dodatkowo tak jak zresztą drugi kotek mokrą karmę lub mięsko...ale jako coś w rodzaju deseru a nie głównej karmy. Starałam się dbać o nią z największą troską i miłością ale jej pozornie dobre samopoczucie (bo wątroba jak tłumaczył lekarz długo nie daje znać o sobie), jej codzienna niczym nie zmieniona aktywność, dobry apetyt zmyliły mnie i nie pozwoliły zareagować wcześniej. Dodatkowo gęste futro maskowało ubytek wagi... :cry: :cry: :cry:
Pewnie już nigdy nie poznam pierwotnej przyczyny choroby, i pewnie długo, długo będę o tym myśleć i zastanawiać się co zrobiłam nie tak, co mogłam zrobić lepiej, inaczej, by koniec nie był taki, byśmy mogły cieszyć się sobą przez jeszcze długie, długie lata...
Trudno mi się z tym wszystkim pogodzić, trudno patrzeć jak cierpi mój synek, dla którego Gunia była taką prawdziwą kocią przyjaciółką, pocieszycielką i towarzyszką zabaw. To był kot niesamowity, który siedział z nim wśród klocków i zabawek, i zamiast uciec, gdzie pieprz rośnie przyglądała się i towarzyszyłam mu non stop :cry: :cry: :cry:
jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie i życzę Wam i Waszym zwierzakom dużo zdrowia...

black_cat_

 
Posty: 70
Od: Wto cze 05, 2012 21:16

Post » Czw cze 21, 2012 21:07 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

dobrze, że zdecydowałaś się na sekcję. Teraz przynajmniej wiesz, że nie mogłaś NIC zrobić, ani aby to przewidzieć, ani aby temu zapobiec. Niestety, czasem mimo naszej najwyższej troski, dochodzi do nieszcześcia :( :(

black_cat_ pisze:ciągle nie mogę się pozbierać, oczy same zachodzą łzami...jak sprzątam kuwetę, jak sięgam po puszkę z jej ulubionym tuńczykiem z krewetkami...nie mogłam zlikwidować kroplówki, jakby to mogło na dłużej ją ze mną zatrzymać...jej kocyk leżący w sypialni, jej miejsca sprawiają ból...a tych miejsc jest tyle w całym domu...nie mogę siąść na fotelu, na którym podawałam jej kroplówkę :cry: ...płacze, jak płacze mój ośmioletni synek, dla którego Gunia była wymarzonym, najukochańszym zwierzątkiem przyjacielem...i choć w domu są inne zwierzaki, kocham je, to oczywiste, jednak nie ma już JEJ żegnającej mnie jak idę do pracy i witającej jak z niej wracam... brakuje mi tych jej wielkich, mądrych oczu, które wpatrywały się we mnie jakby mówiły wszystko będzie dobrze...ale nie jest i już zastanawiam się czy jestem normalna, że tak rozpaczam ale nic nie jest lepiej... :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:



Kiedy umarł na FIP mój Aluś, po dłuższej chorobie, w trakcie której wszystkie nasze wysiłki były podporządkowane jemu, wszystkie dni zaplanowane "pod niego", reagowałam dokładnie tak samo. Nie byłam w stanie pójść do pracy przez kilka dni. Pamiętam jeszcze ranek kiedy odszedł, w mieszkaniu rozgardiasz, wszędzie lekarstwa, strzykawki, miseczki, w których podsuwało mu się smakołyki, by cokolwiek zjadł. Patrzyłam na to i zastanawiałam się- co dalej? Co ja mam właściwie teraz zrobić, jak przestawić się na funkcjonowanie bez niego? Nie byłam zdolna pozbyć się jego rzeczy, schowałam je do pudła i postawiłam na szafie- są tam do dziś, choć minęły już 4 lata.
Jesteś więc normalna. Albo i ja nie jestem. :wink: Choć szczerze wierzę, że więcej nas takich nienormalnych tu.

Przytulam...
[/url]Obrazek
Kupując w naszym sklepie pomagasz zwierzakom. Sklep SzopFilantrop. Karmy dla kota, żwirek, karmy dla psa, akcesoria dla zwierząt
Fundacja Stawiamy na Łapy

mikela

 
Posty: 1224
Od: Czw sty 13, 2011 20:33
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 21, 2012 21:18 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

Rok po śmierci mojego kochanego pieska w tym samym miejscu w przedpokoju wisi jego smycz , jak zawsze. To boli zawsze mocno......W dwa tygodnie po odejściu Tropusia zajęłam się młodziutkimi , chorymi kociaczkami- dziczkami. To pomogło,ale często z bólu serce pęka.
Współczuję,trzymaj się, pomaga myśl,ze już nic nie boli.

beata1973

 
Posty: 253
Od: Czw gru 08, 2011 8:24
Lokalizacja: Siechnice/Wrocław

Post » Czw cze 21, 2012 21:22 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

dobrze wiedzieć, że nie jest się dziwakiem...nawet jak tu pisze, czytam Wasze wpisy i widzę te świeczki dla Guni nie mogę uwierzyć, że to prawda, że jej nie ma :cry: ...mam wrażenie, że otworze lodówkę a ona przybiegnie albo wyjdzie przeciągając się i spojrzy na mnie tym swoim wzrokiem i wszystko będzie jak dawniej :( ...

black_cat_

 
Posty: 70
Od: Wto cze 05, 2012 21:16

Post » Czw cze 21, 2012 21:36 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

Jesteś jak najbardziej normalna. Jakiś czas temu żegnałam bezdomniaczka. Najpierw kk, później serduszko, ostatecznie FIP. Znaliśmy się zaledwie 2 miesiące, ale to był mądry i kochany kot. Nawet gdy był słaby, gdy było lepiej lub gorzej, rozbrajał mnie swoim spokojem, cierpliwością i ufnym spojrzeniem. Nie mogłam sobie wybaczyć, że nie udało się go uratować. Myślałam, że nie dojadę do domu tak się u weta spłakałam. Płakałam jeszcze nie raz, nie mogłam się ogarnąć, a to 'tylko' bezdomniaczek. Codziennie przed zaśnięciem o Nim myślę... Zawszę będę pamiętać, kochane Słoneczko (*)

Przesyłam wiele ciepłych myśli, trzymaj się.
Obrazek

nelka83

Avatar użytkownika
 
Posty: 6829
Od: Czw gru 29, 2011 8:41
Lokalizacja: okolice Gryfic, zachodniopomorskie

Post » Czw cze 21, 2012 21:59 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

nelka83 pisze:Jesteś jak najbardziej normalna. Jakiś czas temu żegnałam bezdomniaczka. Najpierw kk, później serduszko, ostatecznie FIP. Znaliśmy się zaledwie 2 miesiące, ale to był mądry i kochany kot. Nawet gdy był słaby, gdy było lepiej lub gorzej, rozbrajał mnie swoim spokojem, cierpliwością i ufnym spojrzeniem. Nie mogłam sobie wybaczyć, że nie udało się go uratować. Myślałam, że nie dojadę do domu tak się u weta spłakałam. Płakałam jeszcze nie raz, nie mogłam się ogarnąć, a to 'tylko' bezdomniaczek. Codziennie przed zaśnięciem o Nim myślę... Zawszę będę pamiętać, kochane Słoneczko (*)

Przesyłam wiele ciepłych myśli, trzymaj się.

ja miałam już trochę kocich nieszczęść, ale jedno w najboleśniejszych wspomnień, to Rudasek, który umarł po kilku dniach pobytu u mnie. Ktoś go prawdopodobnie kopnął w brzuszek, był cały siny. Nie mógł siusiać, wet w ostateczności zdecydował się go operować. Po otworzeniu okazało się, że miał tak uszkodzone przewody moczowe, że nie było szans mu pomóc- uśpił go śródoperacyjnie. Mały, najwyżej trzymiesięczny rudy kocurek, który tak szybko mi zaufał, choć ktoś wcześniej strasznie jego zaufanie zawiódł. Bolało jak cholera i do dziś wyciska łzy :cry: :cry:

Gunia przeżyła kilka wspaniałych lat dzięki Tobie. Miała o tyle więcej niż inne koty...
[/url]Obrazek
Kupując w naszym sklepie pomagasz zwierzakom. Sklep SzopFilantrop. Karmy dla kota, żwirek, karmy dla psa, akcesoria dla zwierząt
Fundacja Stawiamy na Łapy

mikela

 
Posty: 1224
Od: Czw sty 13, 2011 20:33
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 21, 2012 22:16 Re: Kotka Gunnlod chora wątroba, żółtaczka i oby nie fip

To prawda to co niektóre ludzkie stwory potrafia zgotować zwierzęciu nie mieści się w głowie...miarą naszego człowieczeństwa jest nasz stosunek do słabszych w tym do zwierząt!!!pochodzę z domu gdzie moi rodzice nauczyli mnie miłości do zwierząt,gdzie tata potrafił zatrzymać się samochodem na drodze by przenieść bezpiecznie jeża...mam nadzieję,że i w moim synu ta miłość pozostanie...on do szkoły nie wyjdzie jak nie pogłaszcze zwierzaków...

black_cat_

 
Posty: 70
Od: Wto cze 05, 2012 21:16

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Google Adsense [Bot], kasiek1510, Levika i 903 gości