Żuk żyje przede wszystkim dzięki determinacji córki.Choć zasług moich i TŻ umniejszać nie będę

Wasza pomoc jest też wielka.
Mimo,że TŻ ględzi nie raz i nie dwa, grzecznie kota wozi do weta, hołubi, ściera odpadki i czeka aż w drzwi wejdę by żale ulać...Ja jestem przede wszystkim od krzyków i takich tam innych atrakcji.
I spijania miaukowej śmietanki.
No właśnie,śmietanka.Żuniek przestawił się na wodę. Nie dostaje śmietanki...bo już nie chce jej pić. Reszta jest nie pocieszona. TŻ ochrzaniany za podlewanie futer tym specyfikiem tłumaczył,że jak Żuk to i inne muszą pić.Równość futerkowa

Odrobinkę
przecie im tylko lał

0,5l rozlewało się w dwie doby.Widać opakowanie było w połowie pełne.
Żunio dziś faktycznie się odblokował o czym świadczy stan zapachowy domu.Wspomnienia ulewek unoszą się delikatnym fetorkiem pod rozgrzanym sufitem.Ale mały zjadł 2 porcje sheby ku rozpaczy innych chętnych. Ja to się dziwię,że oni go lubią

. Zagryzłabym zgryzotę choćby za to,że on je lepiej.I zawsze pierwszy.
Zachtaliśmy kolejne sitko przecierowe. Małe porcje dygamy przez sito.Jak on je jak wróbelek "ciężkiego" sprzętu żal wyciągać.Muszę pochodzić za nowym. Sitko także jest obiektem pożądania kociastych. Wielką nagrodą jest możliwość wylizania dobroci na nim pozostawionych. Julka, Karmel, Lucek drepczą w pobliżu rzucając od niechcenia głodny wzrok na przecierki. Aby tylko łyżkę odłożyć i sitko położyć. Kto pierwszy ten lepszy. Muszę tylko pilnować by strony odwrócić. I właściwie myć nie trzeba. Teraz nie dostaną bo sobie jęzory nadzieją na druty.
Towarzystwo śpi.
Ja zdycham

tłumacząc sobie swoją niemoc wiekiem.
Ale już jutro, no może pojutrze lub po niedzieli

napisze ekstra ogłoszenia i koty "zejdą' jak woda.
Pikuś nadal byle jak.Raz lepiej raz gorzej.
Ale dzielnie broni się przed moim zainteresowaniem to chyba nie jest tak źle. Kupale jednak świadczą co innego.Przestawił się na inne jedzenie. Saszetki. Tylko ja nie mogę być w pobliżu bo daje nogę. Całe zło tego świata to JA
